Fairy Tail: Dziedzictwo
folder
Misc. Non-English › Anime
Rating:
Adult +
Chapters:
17
Views:
1,375
Reviews:
0
Recommended:
0
Currently Reading:
0
Category:
Misc. Non-English › Anime
Rating:
Adult +
Chapters:
17
Views:
1,375
Reviews:
0
Recommended:
0
Currently Reading:
0
Disclaimer:
Fairy Tail i wszelkie postacie tam wystêpuj±ce s± w³asno¶ci± Hiro Mashima. Nie mam ¿adnych zysków z pisania tego fanficka.
Czemu MOJE serce tak boli? czê¶æ 1
Rozdzia³ 17: Czemu MOJE serce tak boli? czê¶æ 1
Kiedy jej wzrok zacz±³ wracaæ po tymczasowym o¶lepieniu rozb³yskiem czu³a, ¿e le¿y na czym¶ miêkkim. Ws³uchuj±c siê w dochodz±ce z otoczenia odg³osy zdo³a³a wywnioskowaæ, ¿e jest w jakim¶ pomieszczeniu.
"Mój pokój?" przez chwilê by³a zdumiona rozgl±daj±c siê po pomieszczeniu. Spojrza³a na swoje d³onie ale by³y ca³kiem normalne bez ¶ladów ³usek lub wyd³u¿onych pazurów zamiast paznokci. Odkrywaj±c nieco po¶ciel, w której le¿a³a sprawdzi³a swoje nogi, które równie¿ by³y normalne.
"Czy¿by to by³ sen?" dotkne³a d³oni± swojej twarzy ale i ona zdawa³a siê ca³kiem normalna. Wsta³a i przesz³a siê po pokoju, który okaza³ siê jej w³asnym.
"Jestem spowrotem u siebie?" na chwilê zatrzyma³a siê przed lustrem. Chwilê wpatrywa³a siê w swoj± sylwetkê zanim nie ruszy³a ku szafie. Szybko znalaz³a w niej co¶ aby zamieniæ znacznie zniszczone ubranie na mniej zu¿yte.
'Czemu s± w tak z³ym stanie,' zamy¶li³a siê k³ad±c zdjête ubrania na krze¶le.
"Huh?" w ¶wietle pal±cych siê w pomieszczeniu pochodni zauwa¿y³a jakie¶ ¶lady na le¿±cym ubraniu. Siêgaj±c po nie i ogl±daj±c bli¿ej ze zdumieniem stwierdzi³a i¿ by³y to ¶lady z zaschniêtej krwii. Odruchowo spogl±daj±c na swoje cia³o nie znalaz³a nigdzie nawet najmniejszego zadrapania.
"Ju¿ wróci³a¶?" us³ysza³a gdzie¶ zza siebie. Obracaj±c siê zobaczy³a stoj±c± w drzwiach komnaty s³u¿±c±.
"Wróci³am?" spojrza³a lekko zdezorientowanym wzrokiem.
"Z wyprawy w celu wytropienia tamtej mrocznej gildii. Ale wojska jeszcze nie wróci³y," s³u¿±ca patrzy³a na Knightwalker jakby zobaczy³a ducha.
"Wojska? Nie wróci³y?" próbowa³a sobie przypomnieæ ale wspomnienia ostatnich godzin by³y wci±¿ mgliste. Obrazy bycia otoczonej przez grupê uzbrojonych mê¿czyzn, jêki konaj±cych, przekleñstwa pod jej adresem. Tylko to zdo³a³a sobie przywo³aæ z pamiêci.
"Wszystko w porz±dku?" s³u¿±ca zachowuj±c ostro¿no¶æ zacze³a i¶æ ku Erzie.
"Tak. Zostaw mnie sam±," niemal krzykne³a rudow³osa kobieta. Na to s³u¿±ca zatrzyma³a siê w pó³ kroku i odwróciwszy siê natychmiast ruszy³a ku drzwiom. Kiedy ju¿ zosta³a sama w pokoju podesz³a i usiad³a na ³ó¿ku. Pó³ godziny pó¼niej zawita³ do niej ni¿szy starszy mê¿czyzna.
"Erza jak dobrze, ¿e jeste¶ i jak widzê masz chwilê czasu," zacz±³ Byro. "W³a¶nie potrzeba nam twoja pomoc aby zdj±æ pieczêæ z dwóch przedmiotów jakie ostatnio zdobyli¶my. My¶lê, ¿e mog± to byæ jakie¶ interesuj±ce okazy broni."
"Zostaw mnie," wycedzi³a przez zêby nawet nie patrz±c w jego stronê. Przez chwilê waha³ siê zanim nie ruszy³ ku drzwiom.
"Ale jutro rano bêdziesz musia³a to zrobiæ," powiedzia³ i wyszed³ zostawiaj±c j± sam±. K³ad±c siê do ³ó¿ka ponownie spróbowa³a przypomnieæ sobie co siê wydarzy³o w ci±gu ostatniego dnia. Ponownie tylko strzêpki wraca³y tworz±c bardzo niekompletny obraz zdarzeñ. Nawet po kilku próbach nic warto¶ciowego nie wróci³o tylko coraz to kolejne strzêpy obrazów, d¼wiêków. Zrezygnowana przymkne³a oczy i w miarê szybko usne³a.
W czasie kiedy spa³a do unosz±cej siê niedaleko pa³acu wyspy zosta³ wezwany kapitan imperialnej stra¿y Excelii, który zjawi³ siê do¶æ szybko.
"Witaj królowo," zacz±³ Nichyia k³aniaj±c siê przed obecn± w komnacie w³adczyni±.
"Witaj," odpowiedzia³a Shagotte.
"Wiêc w jakim celu zosta³em wezwany?" spyta³ kiedy znów sta³ wyprostowany.
"Za kilka dni ludzie podejm± kolejny raz u¿ycia Animy. Chcê aby¶ z ma³ym oddzia³em naszych wojsk by³ obecny w przy tym," odpowiedzia³a. "Sprawiê, ¿e poprzez jej u¿ycie sprowadz± potê¿n± bestiê z innego ¶wiata. Kiedy siê ona zjawi macie niezale¿nie co siê bêdzie dzia³o wokó³ was zachowaæ spokój, opanowanie i nie podejmowaæ ¿adnych dzia³añ prowokuj±cych j± do zaatakowania was. Dopóki ¿aden z was nie oka¿e wrogich zamiarów w stosunku do niej bêdziecie bezpieczni. A kiedy ju¿ zobaczysz i¿ zaczyna siê uspokojaæ masz sprowadziæ j± tutaj. Zrozumia³e¶ wszystko?"
"Tak jest królowo," powiedzia³ exceed. "To wszystko?"
"Nie. Jako, ¿e bestia zabije kilkoro z ludzi, których i tak zamierza³am zabiæ aby przypomnieæ tym g³upim ludziom kto jest tu bogini± mo¿esz wykorzystaæ to w celu umocnienia mojego autorytetu. Tak¿e udaj siê na zachód i odszukaj kobietê zwan± Wendy Veilio. Oznajm jej, ¿e Shagotte chce siê z ni± spotkaæ. Je¶li odmówi³aby dodaj, ¿e w takim razie zapraszam Lilli'th," powiedzia³ i wykona³a gest d³oni± odsy³aj±cy stoj±cego przed ni± dowódcê.
"Wedle rozkazu," Nichya uk³oni³ siê kolejny raz i opu¶ci³ salê. Pare minut pó¼niej na salê wesz³a czwórka starszyzny (elders), którzy przez d³u¿szy czas za zamkniêtymi drzwiami naradzali siê z królow± co do kolejnych posuniêæ.
Nastêpnego ranka Knightwalker uda³a siê do Byro wol±c mieæ to ju¿ za sob±. Mimo przespania ca³ej nocy bez ¿adnych incydentów wspomnienia poprzedniego dnia by³y równie mglista jak poprzedniego wieczora. Na szczê¶cie sama sprawa zdjêcia pieczêci przebieg³a bez wiêkszych k³opotów pomijaj±c kilkukrotne próby zdjêciem zaklêcia. Przy pierwszym przedmiocie ni¿szy mê¿czyzna nawet zacz±³ podejrzewaæ, ¿e co¶ siê sta³o Erzie jednak ta zby³a to sk³adaj±c to na karb ciê¿kich ostatnich dni szczególnie poprzedniego. Co by³o czê¶ciow± prawd± bo mimo braku jasnych wspomnieñ czu³a siê wci±¿ wykoñczona jakby przez wiele godzin biega³a lub wykonywa³a ciê¿kie æwiczenia.
"Ciê¿ki dzieñ?" zaczepi³ przechadzaj±c± siê po pa³acowych ogrodach ³owczyniê wró¿ek olbrzymi exceed. Spojrza³a na niego chwilê zanim nie odpowiedzia³a.
"Nic ci do tego," odwracaj±c siê od niego ruszy³a dalej rozmy¶laj±c nad przyczynami braku wspomnieñ i stanu zmêczenia jaki odczuwa³a poprzedniego wieczoru.
"Jak po¶cig za Fairy Tail?" Pantherlily zada³ kolejne pytanie. S³ysz±c je zatrzyma³a siê i spojrza³a w jego stronê. Wspomnienie niebieskow³osego mê¿czyzny trzymaj±cego j± za ramiê przemkne³o jej przed oczami i równocze¶nie poczu³a na chwilê ciep³o promieniuj±ce z okolicy jej serca.
"Wci±¿ trwa," odpar³a próbuj±c zrozumieæ co w³a¶nie sobie przypomnia³a.
"Dziwnie dzi¶ wygl±dasz i zachowujesz siê," stwierdzi³ du¿y exceed i odwróciwszy siê zacz±³ oddalaæ siê od niej. Przez chwilê sta³a zanim nie krzykne³a za nim.
"W jakim sensie inaczej?"
"Jakby¶ by³a inn± osob±," powiedzia³ ale ledwo to us³ysza³a.
"Inna osoba?" ponownie kolejne wspomnienie przemkne³o jej przed oczami. Znajdowa³a siê w jakiej¶ budowli zbudowanej z kryszta³ów i by³ tam mê¿czyzna o ró¿owych w³osach mówi±cy co¶ do niej. Co¶ jak pytanie co siê z ni± sta³o. Potem wspomnienie mê¿czyzny z tatua¿em na twarzy.
"Ksi±¿ê Jellal," wymamrota³a pod nosem wracaj±c do wspomnieñ sprzed wielu lat kiedy syn króla znikn±³ w trakcie jednego z u¿yæ Animy. Kontynuj±c przechadzanie siê po ogrodzie zauwa¿y³a pewn± zmianê. Jeszcze pare dni temu jej zmys³y by³y wyostrzone a od wczoraj zdawa³y siê byæ znów przytêpione niemal jak kiedy¶ zanim mia³a wszczepione lakrimy.
"Rufus..." kolejne wspomnienie przemkne³o jej przed oczami, w którym by³a unieruchomiona i kilka osób gdzie¶ nad ni± rozmawia³o. Które¶ z nich zosta³o tak nazwane. Siadaj±c na pobliskiej z ³awek chwilê odpocze³a a przechodz±cy ko³o dwaj stra¿nicy w³a¶nie rozmawiali o dziwnym zdarzeniu w lochu. O tym jak w celi gdzie by³a uwiêziona kobieta pojawi³ siê nagle nieznany mê¿czyzna, który dotychczas nie powiedzia³ nic nawet sk±d siê tam wzi±³.
"Mo¿e powinnam nieco odpocz±æ zajmuj±c siê czym¶ jak na przyk³ad odwiedzeniem lochów," powiedzia³a do siebie u¶miechaj±c siê z³owieszczo. To, ¿e stra¿nicy wiêzienni nie mogli wyci±gn±æ nic z tego wiê¼nia nie znaczy³o, ¿e jej pójdzie tak samo. W dodatku by³oby to dobre spêdzenie czasu pozwalaj±ce unikn±æ spotkania z Byro.
"Minerwa?" zatrzyma³a siê na schodach prowadz±cych w dó³ widz±c id±c± w przeciwnym kierunku kobietê o ciemno purpurowych w³osach siêgaj±cych do po¶ladków. Czê¶æ z nich by³a upiêta w dwa koki z krótkimi warkoczami po bokach g³owy.
"Co?" odpowiedzia³a wyra¼nie w¶ciek³a Ceriale.
"Taki trudny do przes³uchiwania?" spyta³a z lekk± z³o¶liwo¶ci± domy¶laj±c siê sk±d wraca³a jej podw³adna. "A mo¿e nie przy³o¿y³a¶ siê do tortur?"
Zielonooka kobieta nic nie odpowiedzia³a mamrocz±c jakie¶ przekleñstwa pod nosem i bez s³owa wymine³a Knightwalker i znikne³a w drzwiach na szczycie schodów. "Wiêc jednak nie przycisne³a go wystarczaj±co mocno," powiedzia³a pod nosem i ruszy³a w dó³ schodami.
Pare godzin pó¼niej Knightwalker wysz³a z lochu z³a i w¶ciek³a. Osobnik, który zosta³ znaleziony w celi gdzie przebywa³a dotychczas zielonow³osa mroczna magini wci±¿ milcza³. Czy to na pytanie gdzie znikne³a Karen Veilio lub kim on jest tylko wybucha³ ¶miechem. Tak¿e dotychczasowe tortury jakim go podda³a nie zmusi³y go do mówienia poza jednym pytaniem jakie zada³ kilka razy.
"Czy¿by twoje zmys³y przytêpi³y siê?" ze zwieszon± g³ow± spyta³ Rufus. S³ysz±c jak tylko zacze³a szybciej oddychaæ i zbli¿aj±c siê do niego ponownie uderzy³a go silnie tylko poruszy³ siê nieco pod wp³ywem uderzenia. O tak mimo, ¿e nie by³a najgorsza w torturowaniu ludzi dla niego to by³o jeszcze nic. Dopóki nie zaczeliby u¿ywaæ do tego magii by³ w stanie wytrzymaæ nawet wiele godzin tradycyjnie prowadzonych tortur. Chcieli wyci±gnaæ z niego informacje wiêc musieli go zachowaæ w dobrym stanie.
"Kiedy bêdziesz w stanie odpowiedzieæ na moje pytanie pomy¶lê nad twoim," zawo³a³ za ni± kiedy sz³a ku schodom prowadz±cym na wy¿sze piêtra.
'Przytêpione zmys³y,' to kolejna rzecz, która j± trapi³a. Dopiero kilka godzin wcze¶niej zacze³a podejrzewaæ to a tamten mê¿czyzna wiedzia³ o tym mimo, ¿e jeszcze nawet o tym nikomu nie wspomnia³a. Nawet o tym, ¿e mia³a do niedawna wyostrzone zmys³y nie wiedzia³o zbyt wiele osób w pa³acu. Wiêc sk±d mia³ t± wiedzê?
Kieruj±c siê ku g³ównej bramie opu¶ci³a teren zamku kieruj±c siê ku po³o¿onemu obok parkowi rozrywki. Tam spaceruj±c pomiêdzy kolejnymi atrakcjami wpad³a na grupê kilku osób, które zanim j± zobaczyli i uciekli natychmiast po rozpoznaniu kim jest, rozmawiali o planach na przysz³o¶æ.
'Znale¶æ sobie kogo¶,' zatrzyma³a siê na chwilê zamy¶laj±c siê nad zas³yszanym urywkiem rozmowy. 'Nawet je¶li bym chcia³a znale¶æ partnera to nie teraz. Muszê jeszcze dokoñczyæ pare spraw,' znów zacze³a powoli i¶æ przed siebie.
'Musia³by byæ poza tym byæ wyj±tkowym cz³owiekiem,' przed oczami na chwilê jej mign±³ obraz niebieskow³osego mê¿czyzny. 'Nie ksi±¿ê nawet nie wiadomo gdzie znikn±³,' potrz±sne³a g³ow±.
'Musia³by byæ silny. Tak silniejszy, potê¿niejszy ode mnie. Ale przecie¿ taki mê¿czyzna nie istnieje w tym ¶wiecie,' kolejny raz migne³o jej wspomnienie mê¿czyzny ale tym razem by³a to w zasadzie sama twarz. Twarz, na której nie by³o tatua¿a, o niebieskich oczach.
'Nie istnieje,' kilkukrotnie powtórzy³a w my¶lach ale za ka¿dym razem poprzednie wspomnienie jakby na z³o¶æ wraca³o. Wracaj±c do pa³acu ponownie uda³a siê do lochów. Noc ju¿ zapada³a na zewn±trz kiedy opuszcza³a je jednak wci±¿ nie posune³a siê ani o krok w rozwik³aniu zagadki. Nawet zjawienie siê niemal na koniec Ceriale, która pomog³a jej zastosowaæ bardziej finezyjne tortury nie zmusi³o mê¿czyzny do powiedzenia co chcia³y.
'Jak nie dzi¶ to jutro zacznie mówiæ,' pomy¶la³a id±c do swojej komnaty. Rankiem obudzi³a siê wypoczêta i gotowa do kolejnego dnia spêdzonego w lochach. Jedynie lekko by³a zaniepokojona snem, w którym pojawi³ siê mê¿czyzna o niebieskich w³osach i oczach. Tak¿e s³ysza³a jaki¶ g³os brzmi±cy jakby kto¶ j± przedrze¼nia³ w dodatku czyni±cy niestosowne uwagi a co bardziej zagadkowe by³ jakby lekko zmienionym jej w³asnym g³osem.
Niestety tak¿e i ten dzieñ nie przyniós³ ¿adnego postêpu. Mimo, ¿e wiêzieñ zdawa³ siê coraz bardziej odczuwaæ skutki tortur nie powiedzia³ nic warto¶ciowego. Erza zaczy³a podziwiaæ jego odporno¶æ na wszystko czemu go wraz z Minerw± poddawa³a. Mo¿e powinny by³y zacz±æ stosowaæ bardziej wyrafinowane techniki lub po prostu zostawiæ go wiêziennym katom, którzy mogliby go niechc±cy zabiæ zanim powiedzia³by wszystko. Dni mija³y a wiêzieñ nie mówi³ nic nowego.
"Jutro ponownie u¿yjemy Animy," us³ysza³a szóstego mo¿e siódmego dnia po powrocie kiedy spotka³a pod wieczór Hugesa. "Poza tym koniecznie powinna¶ zobaczyæ now± atrakcjê, któr± dodano wczoraj do parku. Niesamowita po prostu niesamowita," jak zwykle siê zachwyca³ kolejn± nowink± na co Knightwalker tylko wzruszy³a ramionami i ruszy³a w swoj± stronê.
Nastêpnego ranka wróci³y wojska, które wyruszy³y wiele dni wcze¶niej razem z Knightwalker. Widz±c swoj± dowódczyniê ju¿ w stolicy niektórzy z ¿o³nierzy zaczeli pok±tnie snuæ teorie jak pomimo udania siê dalej tropem, którym pod±¿ali zdo³a³a wróciæ przed nimi pomimo nie posiadania ze sob± legiona. Plotki te do¶æ szybko dotar³y do doradców króla, który postanowi³ wyja¶niæ t± sprawê zaraz po tym jak zostanie kolejny raz u¿yta Anima.
"Co oni tutaj robi±?" Byro spyta³ Coco spogl±daj±c na l±duj±c± w pobli¿u platformy gdzie mia³a siê zjawiæ lakrima grupê exceedów pod dowódctwem Nichyi.
"Zaraz sprawdzê," ostatnia czê¶æ jej odpowiedzi dotar³a ju¿ z pewnego oddalenia kiedy poruszaj±c siê jak zwykle migiem zmierza³a ku oddzia³owi z Excelii.
"Co¶ siê sta³o?" spyta³a siê zanim ca³kiem zatrzyma³a siê przed grup± skrzydlatych kotów.
"Przybyli¶my tu z rozkazu jej wysoko¶ci bogini Shagotte. Kontynujcie jakby nas tu nie by³o," spojrza³ w bok w kierunku klêcz±cych przed nimi do¶æ spor± grup± cz³onków królewskiej armii. "Mo¿ecie ju¿ wstaæ, tylko kilkoro wybranych spo¶ród was zginie nied³ugo."
S³ysz±c to niektórzy klêcz±cych zaczeli cicho miêdzy sob± szeptaæ. Mimo to wykonali polecenie dowódcy gwardii Excelii, który po chwili zastanowienia wskaza³ palcem na kilkoro z ludzi jakby od niechcenia mówi±c, ¿e nie zobacz± zachodu s³oñca.
"Ciekawe jak królowa planuje zabiæ kogokolwiek teraz? Musia³by siê zdarzyæ cud aby kto¶ teraz zgin±³," powiedzia³ blondw³osy dowódca do purpurow³osego mê¿czyzny stoj±cego ko³o niego w jakiej¶ odleg³o¶ci od stoj±cych spokojnie excedów.
"Niesamowite. A¿ czujê ciarki ekscytacji na my¶l, ¿e spróbuje tu i teraz zabiæ kogo¶ z nas," odpar³ ca³kiem nie zmartwiony Huges.
"Powiedzia³, ¿e po prostu przybyli z rozkazu ich królowej. Jednak po¶ród armii szerz± siê pog³oski, ¿e Shagotte chce zabiæ kilkoro z nas. Nawet wskazali kilkoro z naszych," Coco z³o¿y³a raport Byro zanim znów ruszy³a w kierunku zgromadzonego t³umu.
"Interesuj±ce," powiedzia³ do siebie niski mê¿czyzna i da³ znak aby zacz±æ. Na pocz±tku wszystko przebiega³o spokojnie i bez ¿adnych zak³óceñ. Wir miêdzywymiarowy otworzy³ siê po obu stronach i powoli acz metodycznie zacz±³ wysysaæ wszystko z Earthland-u co mia³o nieszczê¶cie znale¶æ siê pod nim. W Edolas na platformie powoli zaczê³a siê formowaæ podstawa olbrzymiego kryszta³u. Po¶ród zgromadzonych zacze³y siê rozchodziæ st³umione szepty na temat wielko¶ci krysta³u jaki siê uformuje. Po paru minutach wir zacz±³ siê deformowaæ jak gdyby d³awi³ siê lub zatka³ zbyt du¿ym obiektem.
"Co siê dzieje?" Coco zacze³a biegaæ wokó³ Byro zniepokojona dziwnym zachowaniem Animy.
"Nie zdarzy³o siê to dotychczas," odpar³ niski mê¿czyzna. "Pewnie co¶ olbrzymiego w³a¶nie jest wssysane. Powinno zaraz siê uspokoiæ."
Chwilê potem jak na potwierdzenie jego s³ów wir zacz±³ powoli wracaæ do swojego poprzedniego kszta³tu a na kryszta³owej podstawie w kilka sekund pojawi³a siê du¿a czê¶æ kryszta³u. Na to w¶ród zgromadzonych rozszed³ siê jêk zachwytu nad olbrzymim rozmiarem jaki ju¿ mia³a wci±¿ rosn±ca lakrima. Pare minut potem wir zacz±³ siê kurczyæ a¿ ca³kiem znikn±³.
"Niesamowite. Có¿ za rozmiar. Uzyskana z niej energia magiczna powinna starczyæ na bardzo d³ugo," spogl±daj±c w stronê pobliskiego kryszta³u stwierdzi³ Huges.
"Naprawdê. Nie widzia³em aby uda³o siê nam uzyskaæ tak wielk± dotychczas," nieco zbyt dramatycznie odpowiedzia³ Sugarboy.
"Powiadom króla, ¿e..." Byro urwa³ kiedy poczu³ niewielki wstrz±s. Po chwili ziemi± zatrz±s³ kolejny niezbyt silny wstrz±s.
"Co?" spojrza³ w kierunku kryszta³u, z którego poczu³ nadchodz±cy kolejny wstrz±s tym razem znacznie mocniejszy. "Ka¿ armii otoczyæ kryszta³," wyda³ rozkaz na co Coco natychmiast ruszy³a.
Po paru minutach wiêkszo¶æ zgromadzonych ¿o³nierzy królewskiej armii otoczy³a kilkoma szeregami wokó³ platformê, na której sta³a lakrima. Niemal rytmicznie wokó³ niej rozchodzi³y siê powoli nasilaj±ce siê to s³abn±ce wstrz±cy ziemii. Chwilê potem po¶ród stoj±cych zacze³y siê rozchodziæ st³umione g³osy.
"Co tam mówi±?" Huges nieco zmartwi³ siê kiedy pomy¶la³, ¿e z kryszta³em co¶ siê dzieje.
"Mówi±, ¿e niektórzy przysiêgaj± jakby widzieli niemal tak olbrzymi jak sama lakrima kszta³t nieznacznie poruszaj±cy siê wewn±trz," odpowiedzia³ mu Sugarboy. "Inni twierdz±, ¿e mo¿e to byæ co¶ co zosta³o wessane przez Animê."
"To niemo¿liwe. Nigdy nie wessa³a ona nic ¿ywego i nigdy nie zdarzy siê to," purpurow³osy dowódca stwierdzi³ kiedy po kolejnym wstrz±sie na krysztale pojawi³a siê niewielka rysa a ma³y kawa³ek niemal z samego szczytu od³ama³ siê i spad³ gdzie¶ pomiêdzy stoj±cych ludzi. Chwilê potem po¶ród stoj±cych rozleg³ siê krzyk i wokó³ miejsca gdzie spad³ od³amek ¿o³nierze siê rozst±pili ods³aniaj±c wij±cego siê w konwulsjach mê¿czyznê z od³amkiem wbitym w he³m a jego towarzysze rozpoznali w nim jednego ze wskazanych przez dowódcê exceedów.
"Co tam siê dzieje?" powiedzia³a pod nosem zbli¿aj±ca siê do zgromadzonych Knightwalker. Pomine³a sam moment u¿ycia Animy jednak zjawi³a siê chc±c na chwilê odpocz±æ od przes³uchiwania wiê¼nia w lochu. Kolejny wstrz±s przyniós³ pojawienie siê kolejnego pêkniêcia niemal po drugiej stronie i powiêkszenie siê pierwszego. Kolejny raz kto¶ w t³umie nie zd±¿y³ na czas odskoczyæ przed spadaj±cym od³amkiem i kolejny z ¿o³nierzy wzywa³ bezskutecznie pomocy próbuj±c siêgn±æ do wbitego w klatkê piersiow± od³amka kryszta³u.
"Pomó¿cie mu," krzykn±³ kto¶ w t³umie jednak by³o ju¿ za pó¼no. Kolejny mê¿czyzna ze wskazanych przez exceeda ju¿ przesta³ siê ruszaæ. Niemal natychmiast wszyscy zaczeli siê odsuwaæ od kryszta³u, którym wci±¿ wstrz±sa³y niewielkie wstrz±sy powoli poszerzaj±ce kilka istniej±cych pêkniêæ na jego powierzchni.
"Tam co¶ jest," rozesz³o siê po¶ród t³umu kiedy po kolejnym wstrz±sie w jednym z pêkniêæ kilkoro ¿o³nierzy dojrza³o co¶ przypominaj±ce oko. Z pêkniêæ powoli zaczê³a siê rozchodziæ niemal niezauwa¿alna mg³a.
"Aaaa. Zimne," powiedzia³o niemal naraz kilkoro ze stoj±cych osób kiedy dotar³y do nich rozprzestrzeniaj±ce siê opary. W tym momencie jeden ze stoj±cych na przedzie grupy excedów obróci³ siê i spojrza³ na swojego kapitana.
"Spokojnie. Nasza w³adczyni mówi³a, ¿e nie mamy czego siê obawiaæ. Zachowajcie spokój," powiedzia³ stanowczym i opanowanym g³osem Nichya na co reszta jego oddzia³u odetchne³a z ulg±. Bo skoro sam ich dowódca nie okazywa³ nawet najmniejszych oznak strachu znaczy³o, ¿e i oni nie musz± siê martwiæ choæ niektórzy z nich przed chwilê jeszcze odczuwali niepokoj±ce odczucia.
Wspomniany kapitan jednak pomimo nie okazywania na zewn±trz ¿adnych oznak wewnêtrznie zaczyna³ do¶wiadczaæ niepokoj±co nieprzyjemnego uczucia. Tak jak powiedzia³a Shagotte ludzie sprowadzili jak±¶ obc± istotê. Jednak nawet z tej odleg³o¶ci móg³ wyczuæ bez problemu aurê energiê magiczn± jaka bi³a od niej. Ludzie zgromadzeni wokó³ nie byli w stanie poczuæ i przez moment im nawet zazdro¶ci³. Nigdy dotychczas nie spotka³ ¿adnej ¿ywej istoty, która by by³a zdolna roztaczaæ wokó³ siebie tej przyt³aczaj±c±, zimn±, niemal pierwotn± i wszechmocn± moc, która powoli s±czy³a siê z pêkniêtej lakrimy. Ju¿ teraz kiedy kawa³ki lakrimy wci±¿ blokowa³y czê¶æ aury czu³, prawdziwie obc± naturê tej istoty. Czy¿by królowa siê pomyli³a i ludzie sprowadzili co¶ co zniszczy ca³y ich ¶wiat?
Kryszta³ w koñcu pêk³ na piêæ mo¿e sze¶æ wiêkszych kawa³ków a z wnêtrza natychmiast wydosta³a siê olbrzymia ilo¶æ ch³odnego powietrza. Stoj±cy ¿o³nierze ponownie cofneli siê kiedy ich dwóch dowódcy, Byro i Coco stali jak zamurowani obserwuj±c co siê dzieje przed ich oczami. Pozosta³a dwójka dowódców sta³a rozmy¶laj±c: ona próbuj±c wyja¶niæ dziwne wra¿enie znania tej bestii sk±d¶ a on co do kolejnych kroków jakie powinien podj±æ bo jak pobliskie exceedy czu³ promieniuj±cej z niej energiê magiczn±. Czy¿by w koñcu istoty po drugiej strony animy wys³a³y tylko zwiadowcê czy i kata w jednej osobie? 'Jaki jest udzia³ królowej w tym zdarzeniu? Nigdy wcze¶niej nie wysy³a³a swoich wojsk z powodu otwarcia animy wiêc wiedzia³a co siê stanie.'
Przez d³u¿±c± siê w nieskoñczono¶æ chwilê panowa³a niezno¶na cisza, w czasie której opary zaczyna³y powoli rozwiewaæ siê i zanikaæ. Wtedy rozleg³ siê wokó³ m±c±cy zapad³± ciszê dono¶ny ryk dochodz±cy z wnêtrza pêkniêtej lakrymy i ze ¶rodka na krawêdzi jednego z kawa³ków pêkniêtego kryszta³u pojawi³a siê olbrzymia pokryta³ ³uskami ³apa. Po niej na innym kawa³ku po drugiej stronie pêkniêcia pojawi³a siê druga ³apa. Za nimi spomiêdzy kawa³ków kryszta³u zacz±³ siê wy³aniaæ olbrzymi gadzi ³eb. Wszyscy ludzie stali wci±¿ oszo³omieni nawet kiedy olbrzymia bestia wy³oni³a siê ca³a stawiaj±c jedn± potem drug± ³apê wprost pomiêdzy zgromadzonymi cz³onkami królewskiej armii. Kolejny raz kilkoro ¿o³nierzy wyda³o krótki urwany jêk kiedy olbrzymi skrzydlaty gad ich zgniót³ staj±c wprost na nich.
"Olbrzymia," powiedzia³ Nichya patrz±c z pewnej odleg³o¶ci na istotê, która zdawa³o siê bez po¶piechu wydostawa³a z lakrimy. Pomijaj±c przyt³aczaj±c± aure niespotykanie czystej i skoncentrowanej energi magicznej jak± roztacza³a wokó³ siebie musia³ przyznaæ i¿ posiada³a swego rodzaju piêkno i majestat ruchów.
Powoli nie ¶piesz±c siê potrz±sn±³ ³bem próbuj±c pozbyæ siê uczucia otumanienia po przekroczeniu bariery ¶wiatów. Potem wolno rozci±gn±³ jedn± rêkê, a nastêpnie drug±. Nastêpne w kolejno¶ci by³y skrzyd³a, które roz³o¿y³ maksymalnie aby potem z³o¿yæ na tyle starannie na ile jego wci±¿ lekko zamroczony umys³ pozwoli³. Na koñcu zaj±³ siê rozci±gniêciem obu nóg przy okazji zauwa¿aj±c, ¿e na co¶ znaczy siê kogo¶ musia³ niechc±cy nast±piæ wychodz±c z kryszta³u. Potrz±saj±c nimi zrzuci³ resztki cia³ i wtedy powoli usiad³. Owin±³wszy ogon wokó³ siebie zacz±³ w koñcu powoli wodziæ wzrokiem po zgromadzonych przed nim na ziemi ludzmi wci±¿ odczuwaj±c ustêpuj±ce powoli objawy oszo³omienia. By³o to niemal takie uczucie jakby przeby³ d³u¿sz± drogê jakim¶ pojazdem.
---
"Czemu pytasz?" po d³u¿szej chwili spyta³.
"Muszê siê co¶ upewniæ. I tylko osobi¶cie wybieraj±c siê tam bêdê móg³ to zrobiæ," bez po¶piechu odpowiedzia³. "Wiêc jest jaki¶ bezpieczny sposób, poza byciem rozerwanym na kawa³ki i wessanym jak widzia³em sam, przej¶cia?"
"Tak. Chod¼ skoro jeste¶ zabójc± smoków mo¿e nie do koñca dzia³aæ na ciebie. Mimo to chcesz spróbowaæ?" na pytanie Kruk kiwn±³ tylko potakuj±co g³ow±. "Co jest tak wa¿ne, ¿e gotowy jeste¶ przekroczyæ barierê miêdzy ¶wiatami?"
"Obietnica. A ja je zawsze dotrzymujê," pewnym g³osem odpar³ Arik.
"Komu j± z³o¿y³e¶?"
"Czy to wa¿ne komu?" odpowiedzia³ pytaniem na pytanie.
"Tak je¶li chcesz abym ci pomóg³," odpar³ Mystogan.
"Komu¶ kto jak twierdzi³a przyby³a z Edolas w jaki¶ niezrozumia³y sposób. Potem porwa³a j± jedna z mniej przyjemnych mrocznych gildii i prawdopodobnie odes³a³a. Jednak nie mam pewno¶ci wiêc chcê sprawdziæ abym nie czu³ wyrzutów sumienia po z³amanej obietnicy," mówi³ jak szli powoli oddalaj±c siê od miasta za nimi.
"Przedstawi³a siê jakkolwiek chocia¿ czy tylko znasz jej wygl±d?"
"Znam wygl±d i jak siê nazywa. Erza Knightwalker," odpowiedzia³ mu.
"Knightwalker?" Mystogan na chwilê siê zatrzyma³. "Jeste¶ pewien, ¿e w³a¶nie j± spotka³e¶?"
"Czasem impulsywna, uparta, podejrzliwa. Nie wiem na ile to zachowanie by³o wywo³ane pobytem tutaj a na ile by³o to jej normalne zachowanie." Równie¿ siê zatrzyma³ i spojrza³ w stronê maga mg³y. "Dobrze j± znasz czy tylko tak zareagowa³e¶ na to imiê?"
"Kiedy wci±¿ ¿y³em w moim ¶wiecie zosta³a dowódc± jednej z dywizji królewskiej armii. Do¶æ podobnie siê zachowywa³a jak opisa³e¶," znów ruszy³. "A co potem jak j± tam odnajdziesz?"
"Wrócê. Mo¿liwe, ¿e podobnie jak ty dosta³e¶ siê do naszego ¶wiata stamt±d," zamy¶li³ siê. "Macie tam jakie¶ niebezpieczne gatunki istot? Wspomina³a co¶ o jakiej¶ bogini."
"Shagotte. Nie wydawa³a mi siê za moich czasów a¿ taka gro¼na. Oczywi¶cie wszyscy ludzie wiedzieli i¿ potrafi³a zabiæ je¶li zasz³a by taka potrzeba jednak teraz my¶lê i¿ robi³a to tylko aby zapewniæ bezpieczeñstwo swoim podw³adnym," po czym Arik spyta³ o co¶ wiêcej na temat jej rasy Jellal kontynuowa³. "Wygl±daj± jak niewielkie gadaj±ce koty chodz±ce na tylnich ³apach. Gildia, której jestem teraz cz³onkiem zdaje siê posiadaæ jednego z nich. Jest niebieski i wo³aj± na niego...Happy."
"Jak pomy¶leæ kilkoro naszych cz³onków tak¿e ma niewielkie gadaj±ce koty. Nie wiem zbyt wiele na ich temat. Po prostu pare lat temu zjawi³y siê i szybko zosta³y cz³onkami gildii," czuj±c i¿ powoli zbaczaj± z tematu kontynuowa³ po chwili przerwy. "Ale przecie¿ nie szuka³em ciebie aby rozmawiaæ o kotach nawet je¶li potrafi± mówiæ. Skoro wiesz kogo chcê odszukaæ tam czy mogê liczyæ i¿ pomo¿esz mi?"
Mystogan chwilê szed³ milcz±c zanim odpowiedzia³. "Pomogê i w zamian za t± przys³ugê kiedy¶ ty pomo¿esz mi."
"Oczywi¶cie. Wiêc muszê jako¶ siê przygotowaæ zanim pojawi siê kolejna Anima?"
"Bêdziesz musia³ do czasu kiedy znajdziemy jedn± podró¿owaæ ze mn±. Czy bêdzie to du¿y problem dla ciebie? Przygotowania nie powinny zabraæ wiêcej ni¿ pó³ dnia."
"W takim razie muszê zajrzeæ na chwilê do Hargeon. Bo chyba nawet jak szybko znajdziemy Animê powrót mo¿e potrwaæ nieco. Wolê uporz±dkowaæ chwilo tutejsze sprawy zanim udam siê do innego ¶wiata," odpowiedzia³ na co jego rozmówca zgodzi³ siê na udanie siê w kierunku portowego miasteczka.
"Witaj ojcze," zacz±³ kiedy odszuka³ starszego Kruka.
"Arik. My¶la³em, ¿e d³u¿ej zajmie ci podró¿owanie po kraju zanim wrócisz do siedziby," odpar³ Bruce po czym przywita³ siê z synem.
"Pamiêtasz jak pare dni temu przebywa³em z t± osob±, która twierdzi³± i¿ nie pochodzi z naszego ¶wiata?" ojcie przytakn±³ na co kontynuowa³. "Jak wiesz obieca³em upewniæ siê, ¿e jest bezpieczna tak wiêc z pomoc± jednego z tutejszych magów," tu wskaza³ w kierunku stoj± cego obok Mystogana, "udam siê do ¶wiata sk±d pochodzi³a."
"A zajrza³e¶ tutaj bo?"
"Nie wiem ile czasu zajmie znalezienie przej¶cia na tamt± stronê a potem jak j± odnajdê powrotnego przej¶cia. Tak wiêc wola³bym aby pieczê na moim rejonem kontynentu przej±³ jeden z moich m³odszych braci," na chwilê wci±gn±³ powietrze.
"Nie masz co szukaæ. Kazuki trochê po twoim wyj¶ciu uda³ siê w drogê powrotn± do siedziby gildii w Caelum," powiedzia³ starszy Kruk. "Inni bracia powinni byæ w swoich lokalnych siedzibach gildii."
"Hmm," zamy¶li³ siê m³odszy mê¿czyzna. "¦ci±gaæ ich by³oby wiêkszym k³opotem ni¿ zawrócenie pisklaka Kazukiego. Móg³by¶ to zrobiæ? Proszê."
"Nie bêdzie zadowolony tym ale mogê spróbowaæ," odpar³ ojciec.
"Jak wróci powiedz i¿ w zamian jak sam bêdzie potrzebowa³ nieco wolnego sam siê zajmê jego terytorium," powiedzia³ i po¿egnawszy siê z Brucem wraz z Jellalem opu¶cili budynek.
"Mo¿emy siê teraz zaj±æ przygotowaniami?" spyta³ id±cego obok maga mg³y kiedy szli ulicami Hargeon ku wyj¶ciu z miasta na co tamtem kiwn±³ tylko g³ow± potakuj±co.
"Kim by³ ten przystojniak z Arikiem?" Bruce us³ysza³ za sob± kobiecy g³os. Obracaj±c siê powoli zobaczy³ stoj±c± Giannê opart± o ¶cianê. "No co mia³ bardzo intryguj±cy zapach."
"Ehh Yagyu lepiej wzie³aby¶ jak±¶ robotê i j± wykona³a ni¿ krêciæ siê po budynku," westchn±³ Kruk. "W zasadzie ka¿dy cz³onek tutejszej czê¶ci gildii wykona³ ju¿ chocia¿ jedne zadanie a ty wci±¿ przebierasz pomiêdzy dostêpnymi robotami nie wybieraj±c nic dla siebie."
"Gianna po prostu czeka na odpowiedni± robotê," za¶mia³a siê niewielka kotka o z³otej sier¶ci ubrana w do¶æ sk±py ubiór przypominaj±cy top i mini oba w barwach ró¿u podobnego do koloru jej oczu. "Nie mo¿e rzucaæ siê na jak±kolwiek, prawda?"
"Oczywi¶cie Hitomi," odpar³a pioruniczna zabójczyni. "Trzeba wybieraæ zadanie posiadaj±ce styl. Apropo czy¿by Kazuki mimo i¿ niedawno opu¶ci³ nas mia³ wróciæ aby st±d dogl±daæ sytuacji na obu terytoriach?"
"Je¶li siê zgodzi," odpowiedzia³ i ruszywszy przed siebie mina³ j±, "o ile siê zgodzi."
"Na pewno siê zgodzi," kiedy ju¿ oddali³ siê stwierdzi³a kotka. "A jak siê zjawi bêdzie mo¿na siê nieco z nim 'pobawiæ', co nie?"
"Oczywi¶cie," odpar³a Yagyu i ruszy³± w kierunku swojego pokoju. "Muszê siê chyba przebraæ aby nie pokazaæ siê mu w tak kiepskich ciuchach..."
"Nom. O ile nie zawróc± wraz z nim Izabeli..." wtr±ci³a Hitomi.
"Nie." Zatrzyma³a siê. "Nawet nie wspominaj o tej md³ej, bezbarwnej i podejrzanie kobiecie. Kazuki powinien by³ mnie wybraæ na swoj± narzeczon±. Razem mogliby¶my zrobiæ tylko znacznie 'przyjemniejszych' rzeczy ni¿ z tamt± bibliotekark±."
"Wiêc mo¿e i lepiej, ¿e mu przydzielili jak±¶ szar± myszkê, prawda? Tym ³atwiej bêdzie ci zdobyæ co chcesz w razie jak bêdzie zbli¿a³ siê 'ten czas'."
"Tak. Choæ nie wiem czy ustatkowanie siê mi pasuje," westchne³a Gianna znów id±c. "Choæ je¶li zosta³by wybrany ca³a ta w³adza w gildii jak± mia³by on i jego partnerka jest kusz±ca. Tak jednak zdecydowanie muszê siê przebraæ..."
Caelum, pó³nocne wybrze¿e Matutinus, okolice Spes
Trójka mê¿czyzn podró¿owa³a powozem kiedy nagle wo¼nica zatrzyma³ siê.
"Co¶ siê sta³o?" wyjrza³ jeden z nich i us³ysza³ i¿ kawa³ek przed nimi na drodze le¿y jakie¶ cia³o.
"Powiedzia³ ¿e drogê zagradza nam jaka¶ padlina," powiedzia³ do pozosta³ej dwójki towarzyszy. Chwilê potem us³yszeli odg³os zeskakiwania na ziemie z powozu i oddalaj±ce siê kroki.
"To z³y znak," nieco przestraszony stwierdzi³ drugi z mê¿czyzn ¶redniego wzrostu w porównaniu do pozosta³ej dwójki.
"Ty wszêdzie widzisz z³e omeny. Tydzieñ temu w karczmie, trzy dni temu w... " zwróci³ siê do trzeciego z obecnych, "gdzie to by³o?"
"W pobliskiej siedzibie jednej z miejscowych gildii," odpar³.
"No widzisz. Wszêdzie tylko widzisz oznaki pecha, nieszczêscia i wszystkiego co najgorsze," ¿ywo gestykuluj±c na poparcie swoich s³ów mówi³ po¶redniego wzrostu z ich trzech. Kiedy zrobi³ przerwê przed kolejn± tyrad± w przód powozu co¶ z hukiem uderzy³o.
"No i co znowu?"
"To nie jest dobry znak," zawyrokowa³ przes±dny z pasa¿erów.
"Nonsen..." przerwa³ kiedy us³ysza³ r¿enie koni. Kiedy towarzysz znów próbowa³ przeb±kn±æ co¶ o pechu przerwa³ mu. "Znów te twoje strachy. Zobacz wyjdê z powozu i oka¿e siê, ¿e wszystko jest w porz±dku."
"Tak jak my¶la³em," powiedzia³ po d³u¿szej chwili kiedy po znalezieniu siê na zewn±trz spojrza³ przed konie. Mimo, ¿e nie r¿a³y ju¿ tak g³o¶no jak przed chwil± wci±¿ wydawa³y siê niespokojne i przestêpywa³y z kopyta na kopyto.
'Gdzie tego wo¼nicê wcie³o?' pomy¶la³ mê¿czyzna zrobiwszy kilka kroków w kierunku przodu wozu. Wtedy to zauwa¿y³ jaki¶ ruch k±tem oka wiêc obróci³ g³owê w tamtym kierunku.
"Co za?" wymamrota³ kiedy pod znajduj±cym siê blisko skraju drzewem zauwa¿y³ jak±¶ postaæ wokó³, której zdawa³o siê k³êbi³y cienie. Przez chwilê patrzy³ w jej zdawa³o siê bia³e oczy zanim nie dos³ownie wtopi³a siê w cieñ rzucany na ziemii. Siedz±cy w powozie milcz±cy osobnik nieznacznie siê poruszy³.
"Magia," powiedzia³ cicho na co drugi z wci±¿ bêd±cych w ¶rodku spojrza³ w jego kierunku. "Kto¶ w pobli¿u u¿y³ magii."
W tym czasie ich kompan na zewn±trz zd±¿y³ dotrzeæ do przodu wozu i spojrzawszy na miejsce gdzie normalnie siedzia³ wo¼nica zamar³. Ju¿ wiedzia³ co to by³ za ha³as przed chwil±. Wo¼nica, którego nie zauwa¿y³ po wyj¶ciu a w³a¶ciwie nie on ale jego... resztki le¿a³y. Krew s±cz±ca siê z otwartych ran zacze³a powoli skapywaæ na ziemiê. Wtedy znów gdzie¶ na granicy percepcji zauwa¿y³ jaki¶ ruch.
"Nieeee," jego krzyk dotar³ do pozosta³ej dwójki kiedy ponownie co¶ uderzy³o o bok powozu tym razem jednak znacznie mocnie tak, ¿e na chwilê siê przechyli³ i po zabalansowaniu znów z hukiem stan±³ na wszystkich ko³ach. Potem doszed³ ich g³os jakby zgniatania a nastêpnie rozrywania czego¶.
"Mroczna magia," zdo³a³ krzykn±æ wy¿szy z mê¿czyzn w ¶rodku zanim ca³y wóz dos³ownie wywróci³ siê na bok po kolejnym uderzeniu. W chaosie ni¿szy z nich wyczo³ga³ siê i nie ogl±daj±c siê za siebie ruszy³ gdzie¶ w kierunku pól. Mag po wydostaniu siê na zewn±trz rozgl±daj±c siê wokó³ ruszy³ nieco wolniej przygotowuj±c siê na ewentualny atak.
Wtedy zza przewróconego powozu wy³oni³o siê 'co¶'. Trafne okre¶lenie jak sam stwierdzi³ w my¶lach na co¶ co zdawa³o siê byæ amalgamatem kilkorga ludzi po³±czonych w groteskowy sposób. Stoj±c na piêciu nogach z kolejnymi dwoma nienaturalnie wyd³u¿onymi, które co jaki¶ czas dotyka³y ziemi i znów siê podnosi³y, niesymetrycznym korpusem z którego gdzie¶ w okolicy prawej piersi spogl±da³a na niego twarz. Na karku je¶li tak mo¿na to by³o nazwaæ by³a jedna zwyk³a g³owa i druga na nienaturalnie wyd³u¿onej szyji g³owa posiadaj±ca z boku twarzy jakby doklejon± po³owê drugiej. Gdzie¶ z pleców wyrasta³y dwa groteskowo przero¶niête ramiona zakoñczone trzema i siedmioma palcami za¶ w miescu normalnych ramion z lewej strony wyrasta³a para ca³kowicie normalnych ludzkich ramion ale z prawej by³o co¶ co prawdopodobnie by³o kiedy¶ ramieniem a teraz mia³o wygl±d olbrzymiej ko¶cianego ostrza umocowanego na krótkim fragmencie koñczyny.
"¦wie..¿..e miê...so," wymamrota³ stwór kiedy powoli obchodzi³ le¿±cy wóz a¿ nic nie odgradza³o go od maga, który zachowuj±c ostro¿no¶æ spojrza³ w bok. Obok paru wci±¿ wij±cych siê po nag³ym przewróceniu na bok koni uwi±zanych do uprze¿y na ziemi le¿a³y resztki ich wo¼nicy. Mê¿czyznê, który wcze¶niej wyszed³ nie widzia³ nigdzie w polu widzenia.
"Mi±¿..d¿y...æ," znów wyduka³ kolejne s³owo stwór kiedy nieco pochyliwszy siê ruszy³ wprost na swój cel rozchylaj±c nieco ramiona i uk³adaj±c poziomo ramiê z ostrzem. Koncentruj±c siê i zaczerpn±wszy nieco w³asnej energii magicznej u¿y³ jedn± z dwóch magii jakie zna³. Szar¿uj±cy potwór nawet nie zwalniaj±c przenikn±³ przez niego nie wyrz±dzaj±æ mu ¿adnej krzywdy. Wiele metrów za nim dopiero siê zatrzyma³ jakby dopiero teraz zauwa¿y³ i¿ dawno min±³ swój cel. Wykorzystuj±c ten moment mag ruszy³ biegem do przewróconego wozu.
W tym samym czasie jego kompan mamrocz±c co¶ o pechu ucieka³ przez pole nie patrz±c nawet gdzie biegnie a¿ wpad³ na co¶ i przewróci³ siê. Spanikowany spojrza³ w górê widz±c postaæ maj±c± mo¿e z dwa metry ubran± w ciemnoszary metaliczny pancerz zbudowany z wielu p³ytek w kszta³cie ³usek. He³m by³ z³o¿ony z wiêkszych kawa³ków równie¿ uformowanych na kszta³t ³usek nie posiadaj±cy ¿adnych elementów dekoracyjnych. Twarz skrywa³y dwa du¿e kawa³ki pancerza lekko zachodz±ce na siebie tak, ¿e nawet oczy by³y ukryte za pó³przezroczystymi kryszta³ami osadzonymi w p³ycie tworz±cej maskê. Wokó³ tajemniczego rycerza dodatkowo zdawa³y siê wci±¿ wiæ cienie, które wraz ze stanem przera¿enia sprawia³y i¿ nie wiedzia³ czy w ¶rodku by³ mê¿czyzna czy te¿ kobieta.
"Kolejna ¶mieræ i kolejny trup...," w koñcu osobnik odezwa³ siê niski mêskim g³osem sprawiaj±c wra¿enie jakby siê wpatrywa³ w kul±cego siê ze strachu przed nim na ziemi cz³owieka.
"Jjaaa?" zdo³al wymamrotaæ mê¿czyzna.
"A widzisz tu kogo¶ innego?" rycerz powoli wyci±gna³ prawe ramiê jakby siêg±³ po co¶ z boku. Chwilê potem w jego d³oni zmaterailizowa³a siê dwumetrowa obusieczna w³ócznia.
Kiedy jej wzrok zacz±³ wracaæ po tymczasowym o¶lepieniu rozb³yskiem czu³a, ¿e le¿y na czym¶ miêkkim. Ws³uchuj±c siê w dochodz±ce z otoczenia odg³osy zdo³a³a wywnioskowaæ, ¿e jest w jakim¶ pomieszczeniu.
"Mój pokój?" przez chwilê by³a zdumiona rozgl±daj±c siê po pomieszczeniu. Spojrza³a na swoje d³onie ale by³y ca³kiem normalne bez ¶ladów ³usek lub wyd³u¿onych pazurów zamiast paznokci. Odkrywaj±c nieco po¶ciel, w której le¿a³a sprawdzi³a swoje nogi, które równie¿ by³y normalne.
"Czy¿by to by³ sen?" dotkne³a d³oni± swojej twarzy ale i ona zdawa³a siê ca³kiem normalna. Wsta³a i przesz³a siê po pokoju, który okaza³ siê jej w³asnym.
"Jestem spowrotem u siebie?" na chwilê zatrzyma³a siê przed lustrem. Chwilê wpatrywa³a siê w swoj± sylwetkê zanim nie ruszy³a ku szafie. Szybko znalaz³a w niej co¶ aby zamieniæ znacznie zniszczone ubranie na mniej zu¿yte.
'Czemu s± w tak z³ym stanie,' zamy¶li³a siê k³ad±c zdjête ubrania na krze¶le.
"Huh?" w ¶wietle pal±cych siê w pomieszczeniu pochodni zauwa¿y³a jakie¶ ¶lady na le¿±cym ubraniu. Siêgaj±c po nie i ogl±daj±c bli¿ej ze zdumieniem stwierdzi³a i¿ by³y to ¶lady z zaschniêtej krwii. Odruchowo spogl±daj±c na swoje cia³o nie znalaz³a nigdzie nawet najmniejszego zadrapania.
"Ju¿ wróci³a¶?" us³ysza³a gdzie¶ zza siebie. Obracaj±c siê zobaczy³a stoj±c± w drzwiach komnaty s³u¿±c±.
"Wróci³am?" spojrza³a lekko zdezorientowanym wzrokiem.
"Z wyprawy w celu wytropienia tamtej mrocznej gildii. Ale wojska jeszcze nie wróci³y," s³u¿±ca patrzy³a na Knightwalker jakby zobaczy³a ducha.
"Wojska? Nie wróci³y?" próbowa³a sobie przypomnieæ ale wspomnienia ostatnich godzin by³y wci±¿ mgliste. Obrazy bycia otoczonej przez grupê uzbrojonych mê¿czyzn, jêki konaj±cych, przekleñstwa pod jej adresem. Tylko to zdo³a³a sobie przywo³aæ z pamiêci.
"Wszystko w porz±dku?" s³u¿±ca zachowuj±c ostro¿no¶æ zacze³a i¶æ ku Erzie.
"Tak. Zostaw mnie sam±," niemal krzykne³a rudow³osa kobieta. Na to s³u¿±ca zatrzyma³a siê w pó³ kroku i odwróciwszy siê natychmiast ruszy³a ku drzwiom. Kiedy ju¿ zosta³a sama w pokoju podesz³a i usiad³a na ³ó¿ku. Pó³ godziny pó¼niej zawita³ do niej ni¿szy starszy mê¿czyzna.
"Erza jak dobrze, ¿e jeste¶ i jak widzê masz chwilê czasu," zacz±³ Byro. "W³a¶nie potrzeba nam twoja pomoc aby zdj±æ pieczêæ z dwóch przedmiotów jakie ostatnio zdobyli¶my. My¶lê, ¿e mog± to byæ jakie¶ interesuj±ce okazy broni."
"Zostaw mnie," wycedzi³a przez zêby nawet nie patrz±c w jego stronê. Przez chwilê waha³ siê zanim nie ruszy³ ku drzwiom.
"Ale jutro rano bêdziesz musia³a to zrobiæ," powiedzia³ i wyszed³ zostawiaj±c j± sam±. K³ad±c siê do ³ó¿ka ponownie spróbowa³a przypomnieæ sobie co siê wydarzy³o w ci±gu ostatniego dnia. Ponownie tylko strzêpki wraca³y tworz±c bardzo niekompletny obraz zdarzeñ. Nawet po kilku próbach nic warto¶ciowego nie wróci³o tylko coraz to kolejne strzêpy obrazów, d¼wiêków. Zrezygnowana przymkne³a oczy i w miarê szybko usne³a.
W czasie kiedy spa³a do unosz±cej siê niedaleko pa³acu wyspy zosta³ wezwany kapitan imperialnej stra¿y Excelii, który zjawi³ siê do¶æ szybko.
"Witaj królowo," zacz±³ Nichyia k³aniaj±c siê przed obecn± w komnacie w³adczyni±.
"Witaj," odpowiedzia³a Shagotte.
"Wiêc w jakim celu zosta³em wezwany?" spyta³ kiedy znów sta³ wyprostowany.
"Za kilka dni ludzie podejm± kolejny raz u¿ycia Animy. Chcê aby¶ z ma³ym oddzia³em naszych wojsk by³ obecny w przy tym," odpowiedzia³a. "Sprawiê, ¿e poprzez jej u¿ycie sprowadz± potê¿n± bestiê z innego ¶wiata. Kiedy siê ona zjawi macie niezale¿nie co siê bêdzie dzia³o wokó³ was zachowaæ spokój, opanowanie i nie podejmowaæ ¿adnych dzia³añ prowokuj±cych j± do zaatakowania was. Dopóki ¿aden z was nie oka¿e wrogich zamiarów w stosunku do niej bêdziecie bezpieczni. A kiedy ju¿ zobaczysz i¿ zaczyna siê uspokojaæ masz sprowadziæ j± tutaj. Zrozumia³e¶ wszystko?"
"Tak jest królowo," powiedzia³ exceed. "To wszystko?"
"Nie. Jako, ¿e bestia zabije kilkoro z ludzi, których i tak zamierza³am zabiæ aby przypomnieæ tym g³upim ludziom kto jest tu bogini± mo¿esz wykorzystaæ to w celu umocnienia mojego autorytetu. Tak¿e udaj siê na zachód i odszukaj kobietê zwan± Wendy Veilio. Oznajm jej, ¿e Shagotte chce siê z ni± spotkaæ. Je¶li odmówi³aby dodaj, ¿e w takim razie zapraszam Lilli'th," powiedzia³ i wykona³a gest d³oni± odsy³aj±cy stoj±cego przed ni± dowódcê.
"Wedle rozkazu," Nichya uk³oni³ siê kolejny raz i opu¶ci³ salê. Pare minut pó¼niej na salê wesz³a czwórka starszyzny (elders), którzy przez d³u¿szy czas za zamkniêtymi drzwiami naradzali siê z królow± co do kolejnych posuniêæ.
Nastêpnego ranka Knightwalker uda³a siê do Byro wol±c mieæ to ju¿ za sob±. Mimo przespania ca³ej nocy bez ¿adnych incydentów wspomnienia poprzedniego dnia by³y równie mglista jak poprzedniego wieczora. Na szczê¶cie sama sprawa zdjêcia pieczêci przebieg³a bez wiêkszych k³opotów pomijaj±c kilkukrotne próby zdjêciem zaklêcia. Przy pierwszym przedmiocie ni¿szy mê¿czyzna nawet zacz±³ podejrzewaæ, ¿e co¶ siê sta³o Erzie jednak ta zby³a to sk³adaj±c to na karb ciê¿kich ostatnich dni szczególnie poprzedniego. Co by³o czê¶ciow± prawd± bo mimo braku jasnych wspomnieñ czu³a siê wci±¿ wykoñczona jakby przez wiele godzin biega³a lub wykonywa³a ciê¿kie æwiczenia.
"Ciê¿ki dzieñ?" zaczepi³ przechadzaj±c± siê po pa³acowych ogrodach ³owczyniê wró¿ek olbrzymi exceed. Spojrza³a na niego chwilê zanim nie odpowiedzia³a.
"Nic ci do tego," odwracaj±c siê od niego ruszy³a dalej rozmy¶laj±c nad przyczynami braku wspomnieñ i stanu zmêczenia jaki odczuwa³a poprzedniego wieczoru.
"Jak po¶cig za Fairy Tail?" Pantherlily zada³ kolejne pytanie. S³ysz±c je zatrzyma³a siê i spojrza³a w jego stronê. Wspomnienie niebieskow³osego mê¿czyzny trzymaj±cego j± za ramiê przemkne³o jej przed oczami i równocze¶nie poczu³a na chwilê ciep³o promieniuj±ce z okolicy jej serca.
"Wci±¿ trwa," odpar³a próbuj±c zrozumieæ co w³a¶nie sobie przypomnia³a.
"Dziwnie dzi¶ wygl±dasz i zachowujesz siê," stwierdzi³ du¿y exceed i odwróciwszy siê zacz±³ oddalaæ siê od niej. Przez chwilê sta³a zanim nie krzykne³a za nim.
"W jakim sensie inaczej?"
"Jakby¶ by³a inn± osob±," powiedzia³ ale ledwo to us³ysza³a.
"Inna osoba?" ponownie kolejne wspomnienie przemkne³o jej przed oczami. Znajdowa³a siê w jakiej¶ budowli zbudowanej z kryszta³ów i by³ tam mê¿czyzna o ró¿owych w³osach mówi±cy co¶ do niej. Co¶ jak pytanie co siê z ni± sta³o. Potem wspomnienie mê¿czyzny z tatua¿em na twarzy.
"Ksi±¿ê Jellal," wymamrota³a pod nosem wracaj±c do wspomnieñ sprzed wielu lat kiedy syn króla znikn±³ w trakcie jednego z u¿yæ Animy. Kontynuj±c przechadzanie siê po ogrodzie zauwa¿y³a pewn± zmianê. Jeszcze pare dni temu jej zmys³y by³y wyostrzone a od wczoraj zdawa³y siê byæ znów przytêpione niemal jak kiedy¶ zanim mia³a wszczepione lakrimy.
"Rufus..." kolejne wspomnienie przemkne³o jej przed oczami, w którym by³a unieruchomiona i kilka osób gdzie¶ nad ni± rozmawia³o. Które¶ z nich zosta³o tak nazwane. Siadaj±c na pobliskiej z ³awek chwilê odpocze³a a przechodz±cy ko³o dwaj stra¿nicy w³a¶nie rozmawiali o dziwnym zdarzeniu w lochu. O tym jak w celi gdzie by³a uwiêziona kobieta pojawi³ siê nagle nieznany mê¿czyzna, który dotychczas nie powiedzia³ nic nawet sk±d siê tam wzi±³.
"Mo¿e powinnam nieco odpocz±æ zajmuj±c siê czym¶ jak na przyk³ad odwiedzeniem lochów," powiedzia³a do siebie u¶miechaj±c siê z³owieszczo. To, ¿e stra¿nicy wiêzienni nie mogli wyci±gn±æ nic z tego wiê¼nia nie znaczy³o, ¿e jej pójdzie tak samo. W dodatku by³oby to dobre spêdzenie czasu pozwalaj±ce unikn±æ spotkania z Byro.
"Minerwa?" zatrzyma³a siê na schodach prowadz±cych w dó³ widz±c id±c± w przeciwnym kierunku kobietê o ciemno purpurowych w³osach siêgaj±cych do po¶ladków. Czê¶æ z nich by³a upiêta w dwa koki z krótkimi warkoczami po bokach g³owy.
"Co?" odpowiedzia³a wyra¼nie w¶ciek³a Ceriale.
"Taki trudny do przes³uchiwania?" spyta³a z lekk± z³o¶liwo¶ci± domy¶laj±c siê sk±d wraca³a jej podw³adna. "A mo¿e nie przy³o¿y³a¶ siê do tortur?"
Zielonooka kobieta nic nie odpowiedzia³a mamrocz±c jakie¶ przekleñstwa pod nosem i bez s³owa wymine³a Knightwalker i znikne³a w drzwiach na szczycie schodów. "Wiêc jednak nie przycisne³a go wystarczaj±co mocno," powiedzia³a pod nosem i ruszy³a w dó³ schodami.
Pare godzin pó¼niej Knightwalker wysz³a z lochu z³a i w¶ciek³a. Osobnik, który zosta³ znaleziony w celi gdzie przebywa³a dotychczas zielonow³osa mroczna magini wci±¿ milcza³. Czy to na pytanie gdzie znikne³a Karen Veilio lub kim on jest tylko wybucha³ ¶miechem. Tak¿e dotychczasowe tortury jakim go podda³a nie zmusi³y go do mówienia poza jednym pytaniem jakie zada³ kilka razy.
"Czy¿by twoje zmys³y przytêpi³y siê?" ze zwieszon± g³ow± spyta³ Rufus. S³ysz±c jak tylko zacze³a szybciej oddychaæ i zbli¿aj±c siê do niego ponownie uderzy³a go silnie tylko poruszy³ siê nieco pod wp³ywem uderzenia. O tak mimo, ¿e nie by³a najgorsza w torturowaniu ludzi dla niego to by³o jeszcze nic. Dopóki nie zaczeliby u¿ywaæ do tego magii by³ w stanie wytrzymaæ nawet wiele godzin tradycyjnie prowadzonych tortur. Chcieli wyci±gnaæ z niego informacje wiêc musieli go zachowaæ w dobrym stanie.
"Kiedy bêdziesz w stanie odpowiedzieæ na moje pytanie pomy¶lê nad twoim," zawo³a³ za ni± kiedy sz³a ku schodom prowadz±cym na wy¿sze piêtra.
'Przytêpione zmys³y,' to kolejna rzecz, która j± trapi³a. Dopiero kilka godzin wcze¶niej zacze³a podejrzewaæ to a tamten mê¿czyzna wiedzia³ o tym mimo, ¿e jeszcze nawet o tym nikomu nie wspomnia³a. Nawet o tym, ¿e mia³a do niedawna wyostrzone zmys³y nie wiedzia³o zbyt wiele osób w pa³acu. Wiêc sk±d mia³ t± wiedzê?
Kieruj±c siê ku g³ównej bramie opu¶ci³a teren zamku kieruj±c siê ku po³o¿onemu obok parkowi rozrywki. Tam spaceruj±c pomiêdzy kolejnymi atrakcjami wpad³a na grupê kilku osób, które zanim j± zobaczyli i uciekli natychmiast po rozpoznaniu kim jest, rozmawiali o planach na przysz³o¶æ.
'Znale¶æ sobie kogo¶,' zatrzyma³a siê na chwilê zamy¶laj±c siê nad zas³yszanym urywkiem rozmowy. 'Nawet je¶li bym chcia³a znale¶æ partnera to nie teraz. Muszê jeszcze dokoñczyæ pare spraw,' znów zacze³a powoli i¶æ przed siebie.
'Musia³by byæ poza tym byæ wyj±tkowym cz³owiekiem,' przed oczami na chwilê jej mign±³ obraz niebieskow³osego mê¿czyzny. 'Nie ksi±¿ê nawet nie wiadomo gdzie znikn±³,' potrz±sne³a g³ow±.
'Musia³by byæ silny. Tak silniejszy, potê¿niejszy ode mnie. Ale przecie¿ taki mê¿czyzna nie istnieje w tym ¶wiecie,' kolejny raz migne³o jej wspomnienie mê¿czyzny ale tym razem by³a to w zasadzie sama twarz. Twarz, na której nie by³o tatua¿a, o niebieskich oczach.
'Nie istnieje,' kilkukrotnie powtórzy³a w my¶lach ale za ka¿dym razem poprzednie wspomnienie jakby na z³o¶æ wraca³o. Wracaj±c do pa³acu ponownie uda³a siê do lochów. Noc ju¿ zapada³a na zewn±trz kiedy opuszcza³a je jednak wci±¿ nie posune³a siê ani o krok w rozwik³aniu zagadki. Nawet zjawienie siê niemal na koniec Ceriale, która pomog³a jej zastosowaæ bardziej finezyjne tortury nie zmusi³o mê¿czyzny do powiedzenia co chcia³y.
'Jak nie dzi¶ to jutro zacznie mówiæ,' pomy¶la³a id±c do swojej komnaty. Rankiem obudzi³a siê wypoczêta i gotowa do kolejnego dnia spêdzonego w lochach. Jedynie lekko by³a zaniepokojona snem, w którym pojawi³ siê mê¿czyzna o niebieskich w³osach i oczach. Tak¿e s³ysza³a jaki¶ g³os brzmi±cy jakby kto¶ j± przedrze¼nia³ w dodatku czyni±cy niestosowne uwagi a co bardziej zagadkowe by³ jakby lekko zmienionym jej w³asnym g³osem.
Niestety tak¿e i ten dzieñ nie przyniós³ ¿adnego postêpu. Mimo, ¿e wiêzieñ zdawa³ siê coraz bardziej odczuwaæ skutki tortur nie powiedzia³ nic warto¶ciowego. Erza zaczy³a podziwiaæ jego odporno¶æ na wszystko czemu go wraz z Minerw± poddawa³a. Mo¿e powinny by³y zacz±æ stosowaæ bardziej wyrafinowane techniki lub po prostu zostawiæ go wiêziennym katom, którzy mogliby go niechc±cy zabiæ zanim powiedzia³by wszystko. Dni mija³y a wiêzieñ nie mówi³ nic nowego.
"Jutro ponownie u¿yjemy Animy," us³ysza³a szóstego mo¿e siódmego dnia po powrocie kiedy spotka³a pod wieczór Hugesa. "Poza tym koniecznie powinna¶ zobaczyæ now± atrakcjê, któr± dodano wczoraj do parku. Niesamowita po prostu niesamowita," jak zwykle siê zachwyca³ kolejn± nowink± na co Knightwalker tylko wzruszy³a ramionami i ruszy³a w swoj± stronê.
Nastêpnego ranka wróci³y wojska, które wyruszy³y wiele dni wcze¶niej razem z Knightwalker. Widz±c swoj± dowódczyniê ju¿ w stolicy niektórzy z ¿o³nierzy zaczeli pok±tnie snuæ teorie jak pomimo udania siê dalej tropem, którym pod±¿ali zdo³a³a wróciæ przed nimi pomimo nie posiadania ze sob± legiona. Plotki te do¶æ szybko dotar³y do doradców króla, który postanowi³ wyja¶niæ t± sprawê zaraz po tym jak zostanie kolejny raz u¿yta Anima.
"Co oni tutaj robi±?" Byro spyta³ Coco spogl±daj±c na l±duj±c± w pobli¿u platformy gdzie mia³a siê zjawiæ lakrima grupê exceedów pod dowódctwem Nichyi.
"Zaraz sprawdzê," ostatnia czê¶æ jej odpowiedzi dotar³a ju¿ z pewnego oddalenia kiedy poruszaj±c siê jak zwykle migiem zmierza³a ku oddzia³owi z Excelii.
"Co¶ siê sta³o?" spyta³a siê zanim ca³kiem zatrzyma³a siê przed grup± skrzydlatych kotów.
"Przybyli¶my tu z rozkazu jej wysoko¶ci bogini Shagotte. Kontynujcie jakby nas tu nie by³o," spojrza³ w bok w kierunku klêcz±cych przed nimi do¶æ spor± grup± cz³onków królewskiej armii. "Mo¿ecie ju¿ wstaæ, tylko kilkoro wybranych spo¶ród was zginie nied³ugo."
S³ysz±c to niektórzy klêcz±cych zaczeli cicho miêdzy sob± szeptaæ. Mimo to wykonali polecenie dowódcy gwardii Excelii, który po chwili zastanowienia wskaza³ palcem na kilkoro z ludzi jakby od niechcenia mówi±c, ¿e nie zobacz± zachodu s³oñca.
"Ciekawe jak królowa planuje zabiæ kogokolwiek teraz? Musia³by siê zdarzyæ cud aby kto¶ teraz zgin±³," powiedzia³ blondw³osy dowódca do purpurow³osego mê¿czyzny stoj±cego ko³o niego w jakiej¶ odleg³o¶ci od stoj±cych spokojnie excedów.
"Niesamowite. A¿ czujê ciarki ekscytacji na my¶l, ¿e spróbuje tu i teraz zabiæ kogo¶ z nas," odpar³ ca³kiem nie zmartwiony Huges.
"Powiedzia³, ¿e po prostu przybyli z rozkazu ich królowej. Jednak po¶ród armii szerz± siê pog³oski, ¿e Shagotte chce zabiæ kilkoro z nas. Nawet wskazali kilkoro z naszych," Coco z³o¿y³a raport Byro zanim znów ruszy³a w kierunku zgromadzonego t³umu.
"Interesuj±ce," powiedzia³ do siebie niski mê¿czyzna i da³ znak aby zacz±æ. Na pocz±tku wszystko przebiega³o spokojnie i bez ¿adnych zak³óceñ. Wir miêdzywymiarowy otworzy³ siê po obu stronach i powoli acz metodycznie zacz±³ wysysaæ wszystko z Earthland-u co mia³o nieszczê¶cie znale¶æ siê pod nim. W Edolas na platformie powoli zaczê³a siê formowaæ podstawa olbrzymiego kryszta³u. Po¶ród zgromadzonych zacze³y siê rozchodziæ st³umione szepty na temat wielko¶ci krysta³u jaki siê uformuje. Po paru minutach wir zacz±³ siê deformowaæ jak gdyby d³awi³ siê lub zatka³ zbyt du¿ym obiektem.
"Co siê dzieje?" Coco zacze³a biegaæ wokó³ Byro zniepokojona dziwnym zachowaniem Animy.
"Nie zdarzy³o siê to dotychczas," odpar³ niski mê¿czyzna. "Pewnie co¶ olbrzymiego w³a¶nie jest wssysane. Powinno zaraz siê uspokoiæ."
Chwilê potem jak na potwierdzenie jego s³ów wir zacz±³ powoli wracaæ do swojego poprzedniego kszta³tu a na kryszta³owej podstawie w kilka sekund pojawi³a siê du¿a czê¶æ kryszta³u. Na to w¶ród zgromadzonych rozszed³ siê jêk zachwytu nad olbrzymim rozmiarem jaki ju¿ mia³a wci±¿ rosn±ca lakrima. Pare minut potem wir zacz±³ siê kurczyæ a¿ ca³kiem znikn±³.
"Niesamowite. Có¿ za rozmiar. Uzyskana z niej energia magiczna powinna starczyæ na bardzo d³ugo," spogl±daj±c w stronê pobliskiego kryszta³u stwierdzi³ Huges.
"Naprawdê. Nie widzia³em aby uda³o siê nam uzyskaæ tak wielk± dotychczas," nieco zbyt dramatycznie odpowiedzia³ Sugarboy.
"Powiadom króla, ¿e..." Byro urwa³ kiedy poczu³ niewielki wstrz±s. Po chwili ziemi± zatrz±s³ kolejny niezbyt silny wstrz±s.
"Co?" spojrza³ w kierunku kryszta³u, z którego poczu³ nadchodz±cy kolejny wstrz±s tym razem znacznie mocniejszy. "Ka¿ armii otoczyæ kryszta³," wyda³ rozkaz na co Coco natychmiast ruszy³a.
Po paru minutach wiêkszo¶æ zgromadzonych ¿o³nierzy królewskiej armii otoczy³a kilkoma szeregami wokó³ platformê, na której sta³a lakrima. Niemal rytmicznie wokó³ niej rozchodzi³y siê powoli nasilaj±ce siê to s³abn±ce wstrz±cy ziemii. Chwilê potem po¶ród stoj±cych zacze³y siê rozchodziæ st³umione g³osy.
"Co tam mówi±?" Huges nieco zmartwi³ siê kiedy pomy¶la³, ¿e z kryszta³em co¶ siê dzieje.
"Mówi±, ¿e niektórzy przysiêgaj± jakby widzieli niemal tak olbrzymi jak sama lakrima kszta³t nieznacznie poruszaj±cy siê wewn±trz," odpowiedzia³ mu Sugarboy. "Inni twierdz±, ¿e mo¿e to byæ co¶ co zosta³o wessane przez Animê."
"To niemo¿liwe. Nigdy nie wessa³a ona nic ¿ywego i nigdy nie zdarzy siê to," purpurow³osy dowódca stwierdzi³ kiedy po kolejnym wstrz±sie na krysztale pojawi³a siê niewielka rysa a ma³y kawa³ek niemal z samego szczytu od³ama³ siê i spad³ gdzie¶ pomiêdzy stoj±cych ludzi. Chwilê potem po¶ród stoj±cych rozleg³ siê krzyk i wokó³ miejsca gdzie spad³ od³amek ¿o³nierze siê rozst±pili ods³aniaj±c wij±cego siê w konwulsjach mê¿czyznê z od³amkiem wbitym w he³m a jego towarzysze rozpoznali w nim jednego ze wskazanych przez dowódcê exceedów.
"Co tam siê dzieje?" powiedzia³a pod nosem zbli¿aj±ca siê do zgromadzonych Knightwalker. Pomine³a sam moment u¿ycia Animy jednak zjawi³a siê chc±c na chwilê odpocz±æ od przes³uchiwania wiê¼nia w lochu. Kolejny wstrz±s przyniós³ pojawienie siê kolejnego pêkniêcia niemal po drugiej stronie i powiêkszenie siê pierwszego. Kolejny raz kto¶ w t³umie nie zd±¿y³ na czas odskoczyæ przed spadaj±cym od³amkiem i kolejny z ¿o³nierzy wzywa³ bezskutecznie pomocy próbuj±c siêgn±æ do wbitego w klatkê piersiow± od³amka kryszta³u.
"Pomó¿cie mu," krzykn±³ kto¶ w t³umie jednak by³o ju¿ za pó¼no. Kolejny mê¿czyzna ze wskazanych przez exceeda ju¿ przesta³ siê ruszaæ. Niemal natychmiast wszyscy zaczeli siê odsuwaæ od kryszta³u, którym wci±¿ wstrz±sa³y niewielkie wstrz±sy powoli poszerzaj±ce kilka istniej±cych pêkniêæ na jego powierzchni.
"Tam co¶ jest," rozesz³o siê po¶ród t³umu kiedy po kolejnym wstrz±sie w jednym z pêkniêæ kilkoro ¿o³nierzy dojrza³o co¶ przypominaj±ce oko. Z pêkniêæ powoli zaczê³a siê rozchodziæ niemal niezauwa¿alna mg³a.
"Aaaa. Zimne," powiedzia³o niemal naraz kilkoro ze stoj±cych osób kiedy dotar³y do nich rozprzestrzeniaj±ce siê opary. W tym momencie jeden ze stoj±cych na przedzie grupy excedów obróci³ siê i spojrza³ na swojego kapitana.
"Spokojnie. Nasza w³adczyni mówi³a, ¿e nie mamy czego siê obawiaæ. Zachowajcie spokój," powiedzia³ stanowczym i opanowanym g³osem Nichya na co reszta jego oddzia³u odetchne³a z ulg±. Bo skoro sam ich dowódca nie okazywa³ nawet najmniejszych oznak strachu znaczy³o, ¿e i oni nie musz± siê martwiæ choæ niektórzy z nich przed chwilê jeszcze odczuwali niepokoj±ce odczucia.
Wspomniany kapitan jednak pomimo nie okazywania na zewn±trz ¿adnych oznak wewnêtrznie zaczyna³ do¶wiadczaæ niepokoj±co nieprzyjemnego uczucia. Tak jak powiedzia³a Shagotte ludzie sprowadzili jak±¶ obc± istotê. Jednak nawet z tej odleg³o¶ci móg³ wyczuæ bez problemu aurê energiê magiczn± jaka bi³a od niej. Ludzie zgromadzeni wokó³ nie byli w stanie poczuæ i przez moment im nawet zazdro¶ci³. Nigdy dotychczas nie spotka³ ¿adnej ¿ywej istoty, która by by³a zdolna roztaczaæ wokó³ siebie tej przyt³aczaj±c±, zimn±, niemal pierwotn± i wszechmocn± moc, która powoli s±czy³a siê z pêkniêtej lakrimy. Ju¿ teraz kiedy kawa³ki lakrimy wci±¿ blokowa³y czê¶æ aury czu³, prawdziwie obc± naturê tej istoty. Czy¿by królowa siê pomyli³a i ludzie sprowadzili co¶ co zniszczy ca³y ich ¶wiat?
Kryszta³ w koñcu pêk³ na piêæ mo¿e sze¶æ wiêkszych kawa³ków a z wnêtrza natychmiast wydosta³a siê olbrzymia ilo¶æ ch³odnego powietrza. Stoj±cy ¿o³nierze ponownie cofneli siê kiedy ich dwóch dowódcy, Byro i Coco stali jak zamurowani obserwuj±c co siê dzieje przed ich oczami. Pozosta³a dwójka dowódców sta³a rozmy¶laj±c: ona próbuj±c wyja¶niæ dziwne wra¿enie znania tej bestii sk±d¶ a on co do kolejnych kroków jakie powinien podj±æ bo jak pobliskie exceedy czu³ promieniuj±cej z niej energiê magiczn±. Czy¿by w koñcu istoty po drugiej strony animy wys³a³y tylko zwiadowcê czy i kata w jednej osobie? 'Jaki jest udzia³ królowej w tym zdarzeniu? Nigdy wcze¶niej nie wysy³a³a swoich wojsk z powodu otwarcia animy wiêc wiedzia³a co siê stanie.'
Przez d³u¿±c± siê w nieskoñczono¶æ chwilê panowa³a niezno¶na cisza, w czasie której opary zaczyna³y powoli rozwiewaæ siê i zanikaæ. Wtedy rozleg³ siê wokó³ m±c±cy zapad³± ciszê dono¶ny ryk dochodz±cy z wnêtrza pêkniêtej lakrymy i ze ¶rodka na krawêdzi jednego z kawa³ków pêkniêtego kryszta³u pojawi³a siê olbrzymia pokryta³ ³uskami ³apa. Po niej na innym kawa³ku po drugiej stronie pêkniêcia pojawi³a siê druga ³apa. Za nimi spomiêdzy kawa³ków kryszta³u zacz±³ siê wy³aniaæ olbrzymi gadzi ³eb. Wszyscy ludzie stali wci±¿ oszo³omieni nawet kiedy olbrzymia bestia wy³oni³a siê ca³a stawiaj±c jedn± potem drug± ³apê wprost pomiêdzy zgromadzonymi cz³onkami królewskiej armii. Kolejny raz kilkoro ¿o³nierzy wyda³o krótki urwany jêk kiedy olbrzymi skrzydlaty gad ich zgniót³ staj±c wprost na nich.
"Olbrzymia," powiedzia³ Nichya patrz±c z pewnej odleg³o¶ci na istotê, która zdawa³o siê bez po¶piechu wydostawa³a z lakrimy. Pomijaj±c przyt³aczaj±c± aure niespotykanie czystej i skoncentrowanej energi magicznej jak± roztacza³a wokó³ siebie musia³ przyznaæ i¿ posiada³a swego rodzaju piêkno i majestat ruchów.
Powoli nie ¶piesz±c siê potrz±sn±³ ³bem próbuj±c pozbyæ siê uczucia otumanienia po przekroczeniu bariery ¶wiatów. Potem wolno rozci±gn±³ jedn± rêkê, a nastêpnie drug±. Nastêpne w kolejno¶ci by³y skrzyd³a, które roz³o¿y³ maksymalnie aby potem z³o¿yæ na tyle starannie na ile jego wci±¿ lekko zamroczony umys³ pozwoli³. Na koñcu zaj±³ siê rozci±gniêciem obu nóg przy okazji zauwa¿aj±c, ¿e na co¶ znaczy siê kogo¶ musia³ niechc±cy nast±piæ wychodz±c z kryszta³u. Potrz±saj±c nimi zrzuci³ resztki cia³ i wtedy powoli usiad³. Owin±³wszy ogon wokó³ siebie zacz±³ w koñcu powoli wodziæ wzrokiem po zgromadzonych przed nim na ziemi ludzmi wci±¿ odczuwaj±c ustêpuj±ce powoli objawy oszo³omienia. By³o to niemal takie uczucie jakby przeby³ d³u¿sz± drogê jakim¶ pojazdem.
---
"Czemu pytasz?" po d³u¿szej chwili spyta³.
"Muszê siê co¶ upewniæ. I tylko osobi¶cie wybieraj±c siê tam bêdê móg³ to zrobiæ," bez po¶piechu odpowiedzia³. "Wiêc jest jaki¶ bezpieczny sposób, poza byciem rozerwanym na kawa³ki i wessanym jak widzia³em sam, przej¶cia?"
"Tak. Chod¼ skoro jeste¶ zabójc± smoków mo¿e nie do koñca dzia³aæ na ciebie. Mimo to chcesz spróbowaæ?" na pytanie Kruk kiwn±³ tylko potakuj±co g³ow±. "Co jest tak wa¿ne, ¿e gotowy jeste¶ przekroczyæ barierê miêdzy ¶wiatami?"
"Obietnica. A ja je zawsze dotrzymujê," pewnym g³osem odpar³ Arik.
"Komu j± z³o¿y³e¶?"
"Czy to wa¿ne komu?" odpowiedzia³ pytaniem na pytanie.
"Tak je¶li chcesz abym ci pomóg³," odpar³ Mystogan.
"Komu¶ kto jak twierdzi³a przyby³a z Edolas w jaki¶ niezrozumia³y sposób. Potem porwa³a j± jedna z mniej przyjemnych mrocznych gildii i prawdopodobnie odes³a³a. Jednak nie mam pewno¶ci wiêc chcê sprawdziæ abym nie czu³ wyrzutów sumienia po z³amanej obietnicy," mówi³ jak szli powoli oddalaj±c siê od miasta za nimi.
"Przedstawi³a siê jakkolwiek chocia¿ czy tylko znasz jej wygl±d?"
"Znam wygl±d i jak siê nazywa. Erza Knightwalker," odpowiedzia³ mu.
"Knightwalker?" Mystogan na chwilê siê zatrzyma³. "Jeste¶ pewien, ¿e w³a¶nie j± spotka³e¶?"
"Czasem impulsywna, uparta, podejrzliwa. Nie wiem na ile to zachowanie by³o wywo³ane pobytem tutaj a na ile by³o to jej normalne zachowanie." Równie¿ siê zatrzyma³ i spojrza³ w stronê maga mg³y. "Dobrze j± znasz czy tylko tak zareagowa³e¶ na to imiê?"
"Kiedy wci±¿ ¿y³em w moim ¶wiecie zosta³a dowódc± jednej z dywizji królewskiej armii. Do¶æ podobnie siê zachowywa³a jak opisa³e¶," znów ruszy³. "A co potem jak j± tam odnajdziesz?"
"Wrócê. Mo¿liwe, ¿e podobnie jak ty dosta³e¶ siê do naszego ¶wiata stamt±d," zamy¶li³ siê. "Macie tam jakie¶ niebezpieczne gatunki istot? Wspomina³a co¶ o jakiej¶ bogini."
"Shagotte. Nie wydawa³a mi siê za moich czasów a¿ taka gro¼na. Oczywi¶cie wszyscy ludzie wiedzieli i¿ potrafi³a zabiæ je¶li zasz³a by taka potrzeba jednak teraz my¶lê i¿ robi³a to tylko aby zapewniæ bezpieczeñstwo swoim podw³adnym," po czym Arik spyta³ o co¶ wiêcej na temat jej rasy Jellal kontynuowa³. "Wygl±daj± jak niewielkie gadaj±ce koty chodz±ce na tylnich ³apach. Gildia, której jestem teraz cz³onkiem zdaje siê posiadaæ jednego z nich. Jest niebieski i wo³aj± na niego...Happy."
"Jak pomy¶leæ kilkoro naszych cz³onków tak¿e ma niewielkie gadaj±ce koty. Nie wiem zbyt wiele na ich temat. Po prostu pare lat temu zjawi³y siê i szybko zosta³y cz³onkami gildii," czuj±c i¿ powoli zbaczaj± z tematu kontynuowa³ po chwili przerwy. "Ale przecie¿ nie szuka³em ciebie aby rozmawiaæ o kotach nawet je¶li potrafi± mówiæ. Skoro wiesz kogo chcê odszukaæ tam czy mogê liczyæ i¿ pomo¿esz mi?"
Mystogan chwilê szed³ milcz±c zanim odpowiedzia³. "Pomogê i w zamian za t± przys³ugê kiedy¶ ty pomo¿esz mi."
"Oczywi¶cie. Wiêc muszê jako¶ siê przygotowaæ zanim pojawi siê kolejna Anima?"
"Bêdziesz musia³ do czasu kiedy znajdziemy jedn± podró¿owaæ ze mn±. Czy bêdzie to du¿y problem dla ciebie? Przygotowania nie powinny zabraæ wiêcej ni¿ pó³ dnia."
"W takim razie muszê zajrzeæ na chwilê do Hargeon. Bo chyba nawet jak szybko znajdziemy Animê powrót mo¿e potrwaæ nieco. Wolê uporz±dkowaæ chwilo tutejsze sprawy zanim udam siê do innego ¶wiata," odpowiedzia³ na co jego rozmówca zgodzi³ siê na udanie siê w kierunku portowego miasteczka.
"Witaj ojcze," zacz±³ kiedy odszuka³ starszego Kruka.
"Arik. My¶la³em, ¿e d³u¿ej zajmie ci podró¿owanie po kraju zanim wrócisz do siedziby," odpar³ Bruce po czym przywita³ siê z synem.
"Pamiêtasz jak pare dni temu przebywa³em z t± osob±, która twierdzi³± i¿ nie pochodzi z naszego ¶wiata?" ojcie przytakn±³ na co kontynuowa³. "Jak wiesz obieca³em upewniæ siê, ¿e jest bezpieczna tak wiêc z pomoc± jednego z tutejszych magów," tu wskaza³ w kierunku stoj± cego obok Mystogana, "udam siê do ¶wiata sk±d pochodzi³a."
"A zajrza³e¶ tutaj bo?"
"Nie wiem ile czasu zajmie znalezienie przej¶cia na tamt± stronê a potem jak j± odnajdê powrotnego przej¶cia. Tak wiêc wola³bym aby pieczê na moim rejonem kontynentu przej±³ jeden z moich m³odszych braci," na chwilê wci±gn±³ powietrze.
"Nie masz co szukaæ. Kazuki trochê po twoim wyj¶ciu uda³ siê w drogê powrotn± do siedziby gildii w Caelum," powiedzia³ starszy Kruk. "Inni bracia powinni byæ w swoich lokalnych siedzibach gildii."
"Hmm," zamy¶li³ siê m³odszy mê¿czyzna. "¦ci±gaæ ich by³oby wiêkszym k³opotem ni¿ zawrócenie pisklaka Kazukiego. Móg³by¶ to zrobiæ? Proszê."
"Nie bêdzie zadowolony tym ale mogê spróbowaæ," odpar³ ojciec.
"Jak wróci powiedz i¿ w zamian jak sam bêdzie potrzebowa³ nieco wolnego sam siê zajmê jego terytorium," powiedzia³ i po¿egnawszy siê z Brucem wraz z Jellalem opu¶cili budynek.
"Mo¿emy siê teraz zaj±æ przygotowaniami?" spyta³ id±cego obok maga mg³y kiedy szli ulicami Hargeon ku wyj¶ciu z miasta na co tamtem kiwn±³ tylko g³ow± potakuj±co.
"Kim by³ ten przystojniak z Arikiem?" Bruce us³ysza³ za sob± kobiecy g³os. Obracaj±c siê powoli zobaczy³ stoj±c± Giannê opart± o ¶cianê. "No co mia³ bardzo intryguj±cy zapach."
"Ehh Yagyu lepiej wzie³aby¶ jak±¶ robotê i j± wykona³a ni¿ krêciæ siê po budynku," westchn±³ Kruk. "W zasadzie ka¿dy cz³onek tutejszej czê¶ci gildii wykona³ ju¿ chocia¿ jedne zadanie a ty wci±¿ przebierasz pomiêdzy dostêpnymi robotami nie wybieraj±c nic dla siebie."
"Gianna po prostu czeka na odpowiedni± robotê," za¶mia³a siê niewielka kotka o z³otej sier¶ci ubrana w do¶æ sk±py ubiór przypominaj±cy top i mini oba w barwach ró¿u podobnego do koloru jej oczu. "Nie mo¿e rzucaæ siê na jak±kolwiek, prawda?"
"Oczywi¶cie Hitomi," odpar³a pioruniczna zabójczyni. "Trzeba wybieraæ zadanie posiadaj±ce styl. Apropo czy¿by Kazuki mimo i¿ niedawno opu¶ci³ nas mia³ wróciæ aby st±d dogl±daæ sytuacji na obu terytoriach?"
"Je¶li siê zgodzi," odpowiedzia³ i ruszywszy przed siebie mina³ j±, "o ile siê zgodzi."
"Na pewno siê zgodzi," kiedy ju¿ oddali³ siê stwierdzi³a kotka. "A jak siê zjawi bêdzie mo¿na siê nieco z nim 'pobawiæ', co nie?"
"Oczywi¶cie," odpar³a Yagyu i ruszy³± w kierunku swojego pokoju. "Muszê siê chyba przebraæ aby nie pokazaæ siê mu w tak kiepskich ciuchach..."
"Nom. O ile nie zawróc± wraz z nim Izabeli..." wtr±ci³a Hitomi.
"Nie." Zatrzyma³a siê. "Nawet nie wspominaj o tej md³ej, bezbarwnej i podejrzanie kobiecie. Kazuki powinien by³ mnie wybraæ na swoj± narzeczon±. Razem mogliby¶my zrobiæ tylko znacznie 'przyjemniejszych' rzeczy ni¿ z tamt± bibliotekark±."
"Wiêc mo¿e i lepiej, ¿e mu przydzielili jak±¶ szar± myszkê, prawda? Tym ³atwiej bêdzie ci zdobyæ co chcesz w razie jak bêdzie zbli¿a³ siê 'ten czas'."
"Tak. Choæ nie wiem czy ustatkowanie siê mi pasuje," westchne³a Gianna znów id±c. "Choæ je¶li zosta³by wybrany ca³a ta w³adza w gildii jak± mia³by on i jego partnerka jest kusz±ca. Tak jednak zdecydowanie muszê siê przebraæ..."
Caelum, pó³nocne wybrze¿e Matutinus, okolice Spes
Trójka mê¿czyzn podró¿owa³a powozem kiedy nagle wo¼nica zatrzyma³ siê.
"Co¶ siê sta³o?" wyjrza³ jeden z nich i us³ysza³ i¿ kawa³ek przed nimi na drodze le¿y jakie¶ cia³o.
"Powiedzia³ ¿e drogê zagradza nam jaka¶ padlina," powiedzia³ do pozosta³ej dwójki towarzyszy. Chwilê potem us³yszeli odg³os zeskakiwania na ziemie z powozu i oddalaj±ce siê kroki.
"To z³y znak," nieco przestraszony stwierdzi³ drugi z mê¿czyzn ¶redniego wzrostu w porównaniu do pozosta³ej dwójki.
"Ty wszêdzie widzisz z³e omeny. Tydzieñ temu w karczmie, trzy dni temu w... " zwróci³ siê do trzeciego z obecnych, "gdzie to by³o?"
"W pobliskiej siedzibie jednej z miejscowych gildii," odpar³.
"No widzisz. Wszêdzie tylko widzisz oznaki pecha, nieszczêscia i wszystkiego co najgorsze," ¿ywo gestykuluj±c na poparcie swoich s³ów mówi³ po¶redniego wzrostu z ich trzech. Kiedy zrobi³ przerwê przed kolejn± tyrad± w przód powozu co¶ z hukiem uderzy³o.
"No i co znowu?"
"To nie jest dobry znak," zawyrokowa³ przes±dny z pasa¿erów.
"Nonsen..." przerwa³ kiedy us³ysza³ r¿enie koni. Kiedy towarzysz znów próbowa³ przeb±kn±æ co¶ o pechu przerwa³ mu. "Znów te twoje strachy. Zobacz wyjdê z powozu i oka¿e siê, ¿e wszystko jest w porz±dku."
"Tak jak my¶la³em," powiedzia³ po d³u¿szej chwili kiedy po znalezieniu siê na zewn±trz spojrza³ przed konie. Mimo, ¿e nie r¿a³y ju¿ tak g³o¶no jak przed chwil± wci±¿ wydawa³y siê niespokojne i przestêpywa³y z kopyta na kopyto.
'Gdzie tego wo¼nicê wcie³o?' pomy¶la³ mê¿czyzna zrobiwszy kilka kroków w kierunku przodu wozu. Wtedy to zauwa¿y³ jaki¶ ruch k±tem oka wiêc obróci³ g³owê w tamtym kierunku.
"Co za?" wymamrota³ kiedy pod znajduj±cym siê blisko skraju drzewem zauwa¿y³ jak±¶ postaæ wokó³, której zdawa³o siê k³êbi³y cienie. Przez chwilê patrzy³ w jej zdawa³o siê bia³e oczy zanim nie dos³ownie wtopi³a siê w cieñ rzucany na ziemii. Siedz±cy w powozie milcz±cy osobnik nieznacznie siê poruszy³.
"Magia," powiedzia³ cicho na co drugi z wci±¿ bêd±cych w ¶rodku spojrza³ w jego kierunku. "Kto¶ w pobli¿u u¿y³ magii."
W tym czasie ich kompan na zewn±trz zd±¿y³ dotrzeæ do przodu wozu i spojrzawszy na miejsce gdzie normalnie siedzia³ wo¼nica zamar³. Ju¿ wiedzia³ co to by³ za ha³as przed chwil±. Wo¼nica, którego nie zauwa¿y³ po wyj¶ciu a w³a¶ciwie nie on ale jego... resztki le¿a³y. Krew s±cz±ca siê z otwartych ran zacze³a powoli skapywaæ na ziemiê. Wtedy znów gdzie¶ na granicy percepcji zauwa¿y³ jaki¶ ruch.
"Nieeee," jego krzyk dotar³ do pozosta³ej dwójki kiedy ponownie co¶ uderzy³o o bok powozu tym razem jednak znacznie mocnie tak, ¿e na chwilê siê przechyli³ i po zabalansowaniu znów z hukiem stan±³ na wszystkich ko³ach. Potem doszed³ ich g³os jakby zgniatania a nastêpnie rozrywania czego¶.
"Mroczna magia," zdo³a³ krzykn±æ wy¿szy z mê¿czyzn w ¶rodku zanim ca³y wóz dos³ownie wywróci³ siê na bok po kolejnym uderzeniu. W chaosie ni¿szy z nich wyczo³ga³ siê i nie ogl±daj±c siê za siebie ruszy³ gdzie¶ w kierunku pól. Mag po wydostaniu siê na zewn±trz rozgl±daj±c siê wokó³ ruszy³ nieco wolniej przygotowuj±c siê na ewentualny atak.
Wtedy zza przewróconego powozu wy³oni³o siê 'co¶'. Trafne okre¶lenie jak sam stwierdzi³ w my¶lach na co¶ co zdawa³o siê byæ amalgamatem kilkorga ludzi po³±czonych w groteskowy sposób. Stoj±c na piêciu nogach z kolejnymi dwoma nienaturalnie wyd³u¿onymi, które co jaki¶ czas dotyka³y ziemi i znów siê podnosi³y, niesymetrycznym korpusem z którego gdzie¶ w okolicy prawej piersi spogl±da³a na niego twarz. Na karku je¶li tak mo¿na to by³o nazwaæ by³a jedna zwyk³a g³owa i druga na nienaturalnie wyd³u¿onej szyji g³owa posiadaj±ca z boku twarzy jakby doklejon± po³owê drugiej. Gdzie¶ z pleców wyrasta³y dwa groteskowo przero¶niête ramiona zakoñczone trzema i siedmioma palcami za¶ w miescu normalnych ramion z lewej strony wyrasta³a para ca³kowicie normalnych ludzkich ramion ale z prawej by³o co¶ co prawdopodobnie by³o kiedy¶ ramieniem a teraz mia³o wygl±d olbrzymiej ko¶cianego ostrza umocowanego na krótkim fragmencie koñczyny.
"¦wie..¿..e miê...so," wymamrota³ stwór kiedy powoli obchodzi³ le¿±cy wóz a¿ nic nie odgradza³o go od maga, który zachowuj±c ostro¿no¶æ spojrza³ w bok. Obok paru wci±¿ wij±cych siê po nag³ym przewróceniu na bok koni uwi±zanych do uprze¿y na ziemi le¿a³y resztki ich wo¼nicy. Mê¿czyznê, który wcze¶niej wyszed³ nie widzia³ nigdzie w polu widzenia.
"Mi±¿..d¿y...æ," znów wyduka³ kolejne s³owo stwór kiedy nieco pochyliwszy siê ruszy³ wprost na swój cel rozchylaj±c nieco ramiona i uk³adaj±c poziomo ramiê z ostrzem. Koncentruj±c siê i zaczerpn±wszy nieco w³asnej energii magicznej u¿y³ jedn± z dwóch magii jakie zna³. Szar¿uj±cy potwór nawet nie zwalniaj±c przenikn±³ przez niego nie wyrz±dzaj±æ mu ¿adnej krzywdy. Wiele metrów za nim dopiero siê zatrzyma³ jakby dopiero teraz zauwa¿y³ i¿ dawno min±³ swój cel. Wykorzystuj±c ten moment mag ruszy³ biegem do przewróconego wozu.
W tym samym czasie jego kompan mamrocz±c co¶ o pechu ucieka³ przez pole nie patrz±c nawet gdzie biegnie a¿ wpad³ na co¶ i przewróci³ siê. Spanikowany spojrza³ w górê widz±c postaæ maj±c± mo¿e z dwa metry ubran± w ciemnoszary metaliczny pancerz zbudowany z wielu p³ytek w kszta³cie ³usek. He³m by³ z³o¿ony z wiêkszych kawa³ków równie¿ uformowanych na kszta³t ³usek nie posiadaj±cy ¿adnych elementów dekoracyjnych. Twarz skrywa³y dwa du¿e kawa³ki pancerza lekko zachodz±ce na siebie tak, ¿e nawet oczy by³y ukryte za pó³przezroczystymi kryszta³ami osadzonymi w p³ycie tworz±cej maskê. Wokó³ tajemniczego rycerza dodatkowo zdawa³y siê wci±¿ wiæ cienie, które wraz ze stanem przera¿enia sprawia³y i¿ nie wiedzia³ czy w ¶rodku by³ mê¿czyzna czy te¿ kobieta.
"Kolejna ¶mieræ i kolejny trup...," w koñcu osobnik odezwa³ siê niski mêskim g³osem sprawiaj±c wra¿enie jakby siê wpatrywa³ w kul±cego siê ze strachu przed nim na ziemi cz³owieka.
"Jjaaa?" zdo³al wymamrotaæ mê¿czyzna.
"A widzisz tu kogo¶ innego?" rycerz powoli wyci±gna³ prawe ramiê jakby siêg±³ po co¶ z boku. Chwilê potem w jego d³oni zmaterailizowa³a siê dwumetrowa obusieczna w³ócznia.