AFF Fiction Portal

Fairy Tail: Wiêzy krwi

By: Ormael13
folder Misc. Non-English › Anime
Rating: Adult ++
Chapters: 4
Views: 1,137
Reviews: 0
Recommended: 0
Currently Reading: 0
Disclaimer: Fairy Tail i wszelkie postacie tam wystêpuj±ce s± w³asno¶ci± Hiro Mashima. Nie mam ¿adnych zysków z pisania tego fanficka.
arrow_back Previous

Siostry Krwi

Rozdzia³ 4: Siostry krwi

By³a ju¿ jutrznia kiedy razem z jednym ze s³ug matki dotarli do posiad³o¶ci. Efekty ostatnio wypitej krwi wci±¿ zdawa³y siê tkwiæ w jej ciele jednak by³a zbyt zmêczona i senna.

"Widzê, ¿e wrócia¶," stwierdzi³a Elvira siedz±c na jednym z foteli w salonie.

"Tak matko," odpar³a Karen uk³aniaj±c siê i nastêpnie czekaj±c na kolejne polecenia.

"Jak przebieg³o polowanie?" spyta³a siê niskiego mê¿czyznê, który sta³ równie¿ nieruchomo ko³o Lilicy, na co chwilê pomy¶la³ zanim nie odpowiedzia³.

"Znalaz³a kilka ofiar w tym jedn± do¶æ bogat± w energiê ¿yciow±."

"Dobrze. Mo¿ecie oboje udaæ siê na spoczynek. Ale kara ciê nie minie córko," niedba³ym ruchem d³oni odprawi³a oboje. Karen powoli id±c znalaz³a siê w swoim pokoju i zdj±wszy wszystko podesz³a do okna. Upewniwszy siê, ¿e jest szczelnie zas³oniête po³o¿y³a siê na ³ó¿ku u¶miechaj±c siê lekko czuj± ch³ód po¶cieli na swojej nagiej skórze.

"Mi³e uczucie," wymamrota³a zanim przymkne³a powieki i do¶æ szybko usne³a.

Nastêpnej nocy obudzi³a siê kiedy nad horyzontem jeszcze by³o widaæ zachodz±ce s³oñce.

"S³oñce..." wymamrota³a kiedy lekko uchylaj±c zas³onê okna kilka promieni pad³o na jej policzek. Natychmiast zas³oni³a je znów i chwyci³a siê za twarz wydaj±c s³umiony jêk bólu. Miejsce gdzie ¶wiat³o musne³o jej skóra strasznie parzy³o ale po chwili ból zacz±³ zanikaæ.

"Dziwne," stwierdzi³a kiedy po podej¶ciu do lustra pomimo pó³mroku panuj±cego w pomieszczeniu nie dojrza³a zbyt rozleg³ych poparzeñ.

Wcze¶niej nawet chwila w promieniach s³oñca sprawia³a jej bardzo silny i d³ugotrwa³y ból a czê¶æ cia³a dotkniêta ¶wiat³em ulega³a szybkiemu rozk³adowi zostawiaj±c g³êbok± ranê. Dzi¶ by³ tylko ¶lad jak po niezbyt powa¿nym poparzeniu s³onecznym przynajmniej nie dla kogo¶ z jej zdolno¶ciami samoleczenia.

"Co¶ siê sta³o panienko?" spyta³ jeden ze s³u¿±cych, który stan±³ w drzwiach jej pokoju. Na wszelki wypadek nie wchodzi³ g³êbiej aby w razie napadu sza³u zielonow³osej kobiety móc szybko usun±æ siê z jej pola widzenia.

"Nic," przesune³a d³oni± ponownie po policzku upewniaj±c siê, ¿e rana do¶æ szybko goi³a siê, "ju¿ nic. Czy matka ju¿ obudzi³a siê?"

"My¶lê, ¿e powinna nied³ugo siê budziæ. Co¶ dzi¶ wcze¶nie wsta³a¶," stwierdzi³ mê¿czyzna szybko obracaj±c siê po czym zamkn±³ drzwi i szybko oddali³ siê korytarzem.

'Czemu tak wcze¶nie siê dzi¶ obudzi³am?' rozmy¶laj±c podesz³a do szafy, z której wyci±gne³a kilka ubrañ. Przez chwilê mia³a wprawdzie ochotê wybiec na korytarz i ukaraæ s³u¿±cego za ostatnie pare s³ów, które powiedzia³ ale czu³a dziwn± euforiê tak, ¿e siê jej tego odechcia³o.

"Matka," westchne³a s³ysz±c gdzie¶ w posiad³o¶ci s³umiony d¼wiêk jakby uderzenia cie¿kiego przedmiotu o pod³oge a mo¿e czyjego¶ cia³a. Siadaj±c na brzegu ³ó¿ka Karen zaczê³a nas³uchiwaæ odg³osów budzenia siê pozosta³ych przeklêtych mieszkañców domu.

---

"Proszê o wybaczenie madame," wymarota³ m³ody wysoki mê¿czyzna podnosz±c siê z pod³ogi. Siedz±ca na ³ó¿ku wysoka kobieta o niebieskich w³osach siêgaj±cych do po³owy pleców nawet nie spojrza³a w jego kierunku wstaj±c.

"Nie pope³niaj b³êdów to nie bêdziesz musia³ prosiæ o wybaczenie," odpar³a ch³odno kobieta zdejmuj±c nocn± koszulê. Siêgne³a po starannie z³o¿on± sukniê le¿±c± na krze¶le i powoli za³o¿y³a j± na siebie.

"Czy co¶ interesuj±cego siê sta³o w czasie dnia?" spyta³a beznamiêtnym g³osem.

"Wróci³ jeden z wys³anych w kraj pos³añców," odpowiedzia³ m³odzieniec przyciskaj±c d³oñ do lewej czê¶ci twarzy a miêdzy palcami d³oni ¶cieka³a powoli krew.

"Który?"

"Ten, którego wys³a³a¶ o pani na zachodnie wybrze¿e," odpowiedzia³ g³os dochodz±cy z kierunku drzwi. W drzwiach sta³ ubrany nieco poszarpane proste wiejskie ubranie olbrzymi osobnik.

"I?" rzuci³a niedbale z lekk± nut± znieciepliwienia maskuj±c± ciekawo¶æ.

"Kilka tygodni temu rybacy z wioski gdzie mia³em siê udaæ wy³owili z morza co¶ dziwnego," zamilk³ na chwilê czekaj±c na reakcjê Elviry, która tylko spojrza³a na chwilê w jego stronê a jej paznokcie zaczê³y siê powoli wyd³u¿aæ.

"Jak siê uda³o mi dowiedzieæ jest to wielki kawa³ lodu z zamro¿on± w ¶rodku jak±¶ istot±. Nie uda³o mi siê z bliska obejrzeæ ten lód ale podejrzewam, ¿e w ¶rodku mo¿e byæ ONA," skoñczy³ ponownie czekaj±c na reakcjê bia³ookiej kobiety. W miêdzyczasie drugi z mê¿czyzn powoli id±c i staraj±c siê nie zwracaæ na siebie uwagi opu¶ci³ pokój.

"Czy mo¿e byæ w stanie umo¿liwiaj±cym przywrócenie?" spojrza³a na stoj±cego mê¿czyznê.

"Nie wiem ale w ci±gu tygodnia lub szybciej ma siê tam zjawiæ osobi¶cie jeden z cz³onków Magicznej Rady. Ju¿ teraz widzia³em z oddali kilkoro projekcji astralnych cz³onków rady w okolicy miejsca gdzie przetrzymywany jest lód," odpowiedzia³ staraj±c siê nie pomin±æ niczego.

"Hmmm," zamy¶li³a siê Elvira niedba³ym ruchem odprawiaj±c olbrzymiego mê¿czyznê. "To tyle na razie. Po¿yw siê i b±d¼ gotów na kolejne rozkazy nied³ugo."

Uk³oniwszy siê nisko oddali³ siê zostawiaj±c j± sam± w sypialni.

'Je¶li to Ona warto by zaj±æ siê przetransportowaniem Jej tutaj a nastêpnie przebudzeniem z dala od w¶cibskich oczu rady,' podesz³a do okna i lekko odsune³a zas³ony.

'To musisz byæ Ty. Inaczej nikt z rady nie fatygowa³by siê osobi¶cie tam. Ale czemu wybiera siê? Czy dla pewno¶ci, ¿e Ciê zdo³aj± utrzymaæ w kontroli kiedy siê przebudzisz? Czy chc± dokonaæ jaki¶ eksperymentów lub po prostu Ciê poci±æ aby zobaczyæ z czego jeste¶my zbudowani?' opieraj±c siê czo³em o szybê powoli przesune³a koñcówkami ostrych pazurów po szybie zostawiaj±c kilka rys. Chwilê potem wezwa³a s³u¿±cego.

"Tak milady?" zgi±³ siê w pó³ i znieruchomia³ w takiej pozycji czekaj±c na rozkazy.

"Dowiedz siê czy moje obie córki wsta³y ju¿ a nastêpnie dopilnuj aby obydwie zjawi³y siê w salonie za kwadrans," powiedzia³ powoli a kiedy s³u¿±cy wyprostowa³ siê i obróci³ w kierunku drzwi doda³a. "Nie zajmij siê tylko m³odsz±. Karen osobi¶cie przypilnujê."

"Tak jest" odpar³ i znikn±³ na korytarzu. Posta³a przez chwilê z zamkniêtymi oczami zanim nie zmieni³a siê w ob³ok mg³y, który znikn±³ miêdzy szczelinami w pod³odze. Niemal bezszelestnie pojawi³a siê za Karen, która poczu³a jej obecno¶æ kiedy kilka ostrych pazurów przebi³o jej prawe p³uco. Instynktownie odkrztusi³a nieco krwi.

"Wci±¿ masz nawyki z okresu kiedy ¿y³a¶," zimnym g³osem stwierdzi³a Corona i wykonuj±c niedba³y ruch rêk± rzuci³a zielonow³os± kobietê na ziemiê. Zanim tamta zd±¿y³a poruszyæ siê ju¿ by³a nad ni± jedn± ze stóp przyciskaj±c do ziemi.

"Nie zapomnia³a¶ co wczoraj mówi³am, prawda?" nachyli³a siê i chwytaj±c Karen za w³osy poci±gne³a tak, ¿e tamta wyda³a st³umiony jêk.

"Nie," odpar³a próbuj±c nieco zmieniæ pozycjê jednak starsza kobieta wci±¿ mocno j± przyciska³a do pod³ogi.

"My¶la³am, ¿e ciê dobrze wychowa³am," niebieskow³osa kobieta wykorzystuj±c woln± rêkê powoli przesune³a koñcami palców po plecach trzymanej córki. "Bez zbêdnych tortur uczy³am jak masz zachowywaæ siê jako przeklêta," zatrzyma³a d³oñ i zacze³± powoli zatapiaæ pazury w jej cia³o. "A ty wci±¿ nie potrafisz zapamiêtaæ prostych zasad, prawda?"

"Nie," wymamrota³a Lilica próbuj±c nie my¶leæ o bólu w plecach.

"Co nie?" spyta³a szybkim ruchem wbijaj±c pazury do koñca a¿ przebi³y cia³o zielonow³osej kobiety na wylot. "Nie us³ysza³a¶ jakie moje polecenie ci przekaza³a s³u¿±ca?" D³oñ, która dotychczas trzyma³a w³osy pu¶ci³a ale szybko chwyci³a ni± Karen za g³owê i z du¿± si³± uderzy³a ni± o pod³ogê a¿ rozleg³ siê cichy trzask.

"S³ysza³am," odpowiedzia³a cicho czuj±c ból po z³amaniu nosa. Powoli zacze³a ruszaæ jedn± z r±k próbuj±c siêgn±æ do twarzy. Elvira to zauwa¿y³a i szybkim ruchem chwyci³a jej ramiê.

"Nie s³yszê," powiedzia³a i wykorzystuj±c swoj± si³ê wykrêci³a m³odszej kobiecie ramiê a¿ zachrobota³o w stawie barkowym.

"S³ysza³am," odpowiedzia³a nieco g³o¶niej, próbuj±c nie wydaæ jêku po zwichniêciu barku.

"Wiêc bêdziesz na przysz³o¶æ zachowywaæ siê tak nieodpowiedzialnie?" nie puszczaj±c ramienia Elvira zacisne³a u¶cisk a¿ ko¶ci w przedramieniu drugiej kobiety pêk³y.

"Nie matko," powiedzia³a Karen monotonnym g³osem.

"Dobrze," odpar³a Elvira i pu¶ci³a jej ramiê. Potem nie¶piesz±c siê wyci±gne³a pazury i ruszy³a nogê. "A teraz przebierz siê w co¶ czystego i zjaw siê na dole za dziesiêæ minut. Je¶li nie...," nie dokoñczy³a zmieniaj±c siê w ob³ok mg³y, który znikn±³ pomiêdzy szparami w pod³odze.

"Ugh," wymarota³a pe³nym bólu g³osem Karen wci±¿ le¿±c tylko przewracaj±c siê na plecy. Przymkn±wszy powieki skupi³a siê na u¿yciu energi magicznej, która zaczê³a powoli regenerowaæ obra¿enia rêki. Pó¼niej zaje³a siê ranami w klatce piersiowej i z³amanym nosem.

W czasie kiedy Lilica koñczy³a leczyæ rany i zmienia³a ubranie s³u¿±cy zd±¿y³ obudziæ i przekazaæ m³odej bia³ow³osej kobiecie wiadomo¶æ od matki. Ta wci±¿ lekko zaspana w miarê szybko ubra³a siê i nie ¶piesz±c siê zesz³a na dó³ gdzie ju¿ czeka³a starsza przeklêta.

"Karen jeszcze nie wsta³a?" spyta³a patrz±c w kierunku bia³ookiej kobiety.

"Wsta³a ale musia³am z ni± chwilê 'porozmawiaæ'," odpar³a na co m³odsza z kobiet tylko siê nieznacznie u¶miechne³a. "Ale je¶li nie przyjdzie zar...," przerwa³a kiedy wspomniana wesz³a do salonu i usiad³a na jednym z krzese³.

"Czemu zawdziêczamy tak wczesn± pobudkê?" spyta³a bia³ow³osa kobieta.

"Mam dla was obu drobn± robotê do wykonania," powiedzia³a brzmi±c normalnie. "Pozwoli mi to te¿ sprawdziæ jak dobrze przyswoi³y¶cie sobie nauki jakie wam dawa³am przez ostatnie miesi±ce."

"Wiêc co mamy zrobiæ?" m³odsza kobieta siêgne³a po stoj±cy na pobliskim stoliku kielich.

"Na zachodnim wybrze¿u w jednej z rybackich wiosek lokalni wie¶niacy wy³owili z wody du¿± bry³ê lodu z cenn± zawarto¶ci± w ¶rodku. Chcê aby¶cie w obie siê uda³u i sprowadzi³y to tutaj," odpowiedzia³a jej. "Oczywi¶cie musicie to zrobiæ jak najszybciej zanim magiczna rada przy¶le swoich wys³anników w celu zabezpieczenia tego znaleziska."

"Dlaczego my mamy siê udaæ po to a nie grupa s³u¿±cych?" spyta³a dotychczas milcz±ca Karen.

"Bo ja tak mówiê. Czy¿by¶ nie chcia³a wype³niæ mojego polecenia?"

"Wype³niê. Tylko w±tpiê aby nasza obecno¶æ by³a potrzebna. Mo¿na by wys³aæ innego przeklêtego jak na przyk³ad Raula," odpowiedzia³a.

"On akurat jest poza posiad³o¶ci± wykonuj±c inne z moich poleceñ. Nie ma obecnie ¿adnego innego przeklêtego, który móg³by siê udaæ. Wystarczy ci to jako powód aby was wys³aæ?" Corona po tych s³owach zwróci³a siê do stoj±cego s³u¿±cego aby 'uda³ siê' po podró¿ne p³aszcze córek.

"Wiêc czemu my obie mamy siê udaæ? Nie mam zamiaru niañczyæ j±," zaprotestowa³a bia³ow³osa kobieta.

"To nie podlega dyskusji. Jednak je¶li nie chcesz aby to wygl±da³a jak opieka nad kimkolwiek dodam, ¿e ta która lepiej siê spisze zostanie wynagrodzona," powiedzia³a Elvira i wsta³a widz±c jak do pokoju wróci³ s³u¿±cy. Wrêczy³ on obu m³odym kobietom p³aszcze i niewielki pakunek, o którego przeznaczenie spyta³a jedna z nich

"Zawiera on kilka fiolek z krwi±. Tak na wszelki wypadek jakby¶cie znalaz³y siê w sytuacji kiedy bêdziecie potrzebowaæ krwi ale nie bêdzie w pobli¿u ¿adnego jej ¼ród³a," odpowiedzia³a niebieskow³osa kobieta. "Oczywi¶cie moje nauki powinny sprawiæ, ¿e po powrocie zwrócicie je nienaruszone. A teraz s³u¿±cy zabierze was do pokoju gdzie przebywa pos³aniec, który przyniós³ mi wiadomo¶æ i dowiedzcie siê gdzie dok³adnie macie siê udaæ. Owocnej podró¿y."

Wzi±wszy pakunku i za³o¿ywszy p³aszcze obie kobiety uda³y siê za lokajem, który zaprowadzi³ je do olbrzymiego mê¿czyzny. W³a¶nie koñczy³ posilanie siê wiêc szybko wyt³umaczy³ im dok±d maj± siê udaæ i odprowadzi³ je do wyj¶cia. Corona sta³a przez d³u¿szy czas po tym jak opu¶ci³y salon a potem posiad³o¶æ zanim nie zjawi³ siê w pokoju niski mê¿czyzna o czarnych krêconych w³osach.

"Wzywa³a¶ pani?" spyta³ Raul na co rzuci³a w jego stronê ¶redniej wielko¶ci kulist± lakrimê.

"Tak. Udaj siê za moimi córkami i regularnie zdawaj raporty na temat ich postêpów. I niech nie wiedz±, ¿e je ¶ledzisz. Nawet je¶li wpadn± w jakie¶ k³opoty masz nie ujawniaæ swojej obecno¶ci. Wszystko jasne?"

"Jak w najczarniejsz± noc," odpar³ Espinosa i wzi±wszy lakrimê opu¶ci³ salon. Pare minut pó¼niej ubrany w d³ugi siêgaj±cy do ziemi p³aszcz opu¶ci³ posiad³o¶æ pod±¿aj±c w tym samym kierunku co niedawno obie m³ode kobiety.

Przez pierwsze dwie godziny obie porusza³y siê nie zamieniaj±c miêdzy sob± ¿adnego s³owa. Do¶æ wcze¶nie zatrzyma³y siê na pierwszy odpoczynek.

"Nie napi³a¶ siê przed wyj¶ciem?" lekko drwi±cym g³osem stwierdzi³a Karen kiedy jej towarzyszka wygl±da³a do¶æ blado.

"A ty co opi³a¶ siê a¿ nadto?" odpar³a zauwa¿aj±c, ¿e skóra Lilicy wci±¿ mia³a wygl±d jakby by³a ¶wie¿o po posi³ku.

"Nie tylko moja ostatnia ofiara by³a do¶æ 'po¿ywna'," odpar³a u¶miechaj±c siê na wspomnienie niebieskow³osego mê¿czyzny. Choæ powoli czu³a jak krew jak± wypi³a z niego zaczyna³a koñczyæ siê i nied³ugo bêdzie równie¿ wygl±daæ równie blado.

"Jasne," powiedzia³a i zamy¶li³a siê. Znajdowali siê w pobli¿u jakiej¶ wioski, gdzie¶ w pobli¿u s³ysza³a ludzi. "Idê zapolowaæ, poczekaj tutaj," rzuci³a tylko zostawiaj±c p³aszcz i pakunek a nastêpnie znikne³a w pobliskich zaro¶lach.

"Mo¿e te¿ powinnam przed ¶witem poszukaæ jakiego¶ po¿ywienie," mamroc±c pod nosem zielonow³osa kobieta spojrza³a w niebo nad sob±. Znajduj±cy siê w pobli¿u Raul po chwili zastanowienia ruszy³ staraj±c siê byæ cicho za bia³ow³os± kobiet±.

'Wiêc jednak nie pu¶ci³a nas same,' pomy¶la³a Karen, która na wszelki wypadek wyostrzaj±c swoje zmys³y wyczu³a w pobli¿u znajomy zapach. 'Tylko czemu dotychczas ukrywa³ swoj± obecno¶æ przed nami?' rozmy¶la³a postanawiaj±c nie mówiæ siostrze o jego obecno¶ci dopóki ona sama tego nie stwierdzi.

Poruszaj±c siê powoli zbli¿a³a siê do po³o¿onych na obrze¿ach zabudowañ wokó³, których krêci³o siê pare osób. Przyczaiwszy siê na granicy zaro¶li obserwowa³a szukaj±c odpowiedniej ofiary. Minuty mija³y ale ¿adna z osób nie przyku³a jej uwagi a¿ w koñcu kolejne osoby zacze³y znikaæ w pobliskich domach. Kiedy w obej¶ciu krêci³y siê dwie mo¿e trzy osoby powoli wsta³a i wolnym krokiem wysz³a z zaro¶li.

"Nie idziesz jeszcze spaæ?" spyta³ mê¿czyzna wci±¿ krz±taj±c± siê niedaleko niego kobietê.

"Jeszcze chwila. Nie chcê zostawiaæ niedokoñczonej roboty na jutro," odpowiedzia³a mu. Moment potem ¿yczy³ jej dobrej nocy i sam uda³ siê do pobliskiego domu zostawiaj±c j± sam± na dworzu. Zajmuj±c siê w³asn± robot± nie zauwa¿y³a zbli¿aj±cej siê z kierunku pobliskich zaro¶li kobiety.

"Piêkna noc nieprawdasz," zacze³a na co kobieta zatrzyma³a siê i spojrza³a w jej kierunku. Zanim mine³o zaskoczenie bia³ow³osa kobieta dos³ownie znikne³a.

"Wydawa³o mi s...," nie dokoñczy³a kiedy otrzyma³a pote¿ny cios w g³owê z ty³u a ¶wiat wokó³ pociemnia³. Niemal upad³a na ziemiê gdyby nie para r±k, które j± chwyci³y. Trzymaj±c swoj± ofiarê spojrza³a w stronê gdzie znajdowa³a siê Karen.

"Oczywi¶cie nie pomo¿e siostrze," westchne³a i zacze³a powoli ci±gn±æ swoj± zdobycz w kierunku zaro¶li nie niepokojona przez nikogo.

'Nie jest spe³nieniem marzeñ ale choæ po¿ywiê siê na niej nieco,' pomy¶la³a wci±gaj±c kobietê pomiêdzy pierwsze z brzegu krzaki i na chwilê k³ad±c j± na ziemi. 'Mo¿e nawet darujê jej ¿ycie. Jest tak pó¼no i nie wygl±da na kogo¶ kto by pó¼niej wspomina³ nocne zdarzenie.'

'Chyba co znalaz³a,' zamy¶li³a siê Lilica s³ysz±c dochodz±ce odg³osy z kierunku gdzie jej siostra uda³a siê mimo to nie zamierza³a jednak ruszyæ siê nawet o krok. A mo¿e jednak... ruszyæ siê i skorzystaæ odrobinkê ze schwytanej ofiary? 'Nie niech sama z niej skorzysta,' potrz±sne³a g³ow±.

W tym czasie druga z przeklêtych znów zacze³a ci±gn±æ za sob± nieprzytomn± kobietê powoli oddalaj±c siê z ni± od zabudowañ.

"A ty nic tylko stoisz," powiedzia³a kiedy zbli¿aj±c siê do zielonow³osej przeklêtej tamta nie poruszy³a siê. "A mo¿e chcesz te¿ skorzystaæ choæ nie kiwne³a¶ nawet palcem?"

"Nawet je¶li," Karen powoli wsta³a, "by³aby¶ w stanie mnie zatrzymaæ?"

'Czy¿by chcia³y walczyæ teraz?' zamy¶li³ siê Raul przygl±daj±c siê rozgrywaj±cej siê scenie z odpowiedniej odleg³o¶ci.

"Mo¿e," bia³ow³osa przeklêta pu¶ci³a trzyman± kobietê, która bez³adnie upad³a na ziemiê i uczyni³a kilka kroków w kierunku zielonow³osej. "Tylko spróbuj a siê przekonasz..."

Lilica powoli uczyni³a kilka kroków przed siebie widz±c powoli narastaj±c± nerwowo¶æ w mimowolnych ruchach drugiej kobiety. W koñcu stane³a i tylko westchne³a lekko.

"Jeste¶ bardziej g³odna ni¿ ja wiêc s³absza. Poza tym ja nieco d³u¿ej mog³am doskonaliæ u¿ycie mojej magii to tym bardziej nie mia³aby¶ szansy wygraæ. Dzi¶ nie dam ci siê sprowokowaæ," spojrza³a w kierunku le¿±cej osoby, która nieznacznie siê poruszy³a. "Naprawdê jeste¶ os³abiona skoro twoja ofiara ju¿ zaczyna odzyskiwaæ przytomno¶æ."

"Cholera," zakle³a druga i szybko zwróci³a siê ku le¿±cej osobie. Naprawdê zdawa³a siê wolno dochodziæ do zmys³ów wiêc szybko znalaz³a siê obok niej i chwytaj±c j± przewróci³a na brzuch. Nastêpnie z³apa³a oba ramiona i nieco wykrêci³a je do ty³u krzy¿uj±c je na plecach le¿±cej kobiety, której twarz teraz by³a nieznacznie wciskana w piasek pobocza drogi.

"Widzê, ¿e masz sytuacjê pod kontrol± wiêc siê nieco przejdê. Tylko zatroszcz siê aby by³a cicho," rzuci³a Karen i powoli id±c zacze³a zbli¿aæ siê w kierunku gdzie ukryty znajdowa³ siê Espinosa.

'Czy¿by wyczu³a mnie?' przez chwilê zaniepokoi³ siê przeklêty i szybko zmieni³ kryjówkê. Po oddaleniu siê nieco od siostry Lilica zatrzyma³a siê i skrêciwszy siê kontynuowa³a i¶cie oddalaj±c siê od niego. 'Wydawa³o mi siê,' stwierdzi³ i wróci³ do obserwowania bia³ow³osej kobiety.

'Wiêc jednak wolisz nie odkrywaæ swojej obecno¶ci,' z u¶miechem stwierdzi³a przeklêta magini czuj±c jak s³uga jej matki zmieni³ miesjce ukrywania siê. Zapewnie teraz znikne³a mu czê¶ciowo z pola widzenia ale pewne bardziej by³ zajêty obserwowaniem drugiej z nich.

Powoli odzyskiwa³a przytomno¶æ kiedy poczu³a, ¿e le¿y na ziemi. 'To efekt utraty przytomno¶ci,' pomy¶la³a i podje³a próbê wstaniêcia. Ku jej zaskoczeniu kto¶ zdawa³ siê trzymaæ jej rêcê skrzy¿owane na plecach jednocze¶nie lekko naciskaj±c tak, ¿e nie mog³a sie podnie¶æ.

"Wiêc w koñcu siê obudzi³a¶," us³ysza³a kobiecy g³os z gdzie¶ nad ni±. Próbowa³a obróciæ chocia¿ g³owê aby zobaczyæ mówi±c± do niej osobê ale nie przynios³o to du¿ego skutku.

"Jak bêdziesz grzeczna i nie rzucaæ siê zbytnio nic powa¿niejszego ci siê nie stanie. Je¶li jednak siê bêdziesz szamotaæ kto wie...," kontynuowa³ g³os. Jeszcze kilka razy spróbowa³a zmieniæ pozycjê jednak nie przynios³o to skutku wiêc podda³a.

"Tak lepiej," ponownie odezwa³ siê g³os. "Mo¿e ciê nieco zaboleæ," powiedzia³ i chwilê potem poczu³a kilka uk³uæ na szyji jakby kto¶ wbi³ w ni± zêby.

'Krew mhhmmm,' pomy¶la³a bia³ow³osa przeklêta delektuj±c siê ¿yciodajnym p³ynem p³yn±cym w dó³ jej gard³a. Czu³a jak powoli jej si³y zaczynaj± wracaæ. A im wiêcej upi³a tym bardziej zaczyna³a polu¼niaæ swój uchwyt na trzymanej ofierze.

Na pocz±tku czu³a strach, lêk o swoje ¿ycie czuj±c jak nieznana kobieta zdawa³o siê ¿ywi³a siê jej krwi±, ¿e prawie nie zauwa¿y³a jak uchwyt na jej ramionach powoli polu¼nia³ siê. Przez chwilê my¶la³a czy wykorzystaæ to aby spróbowaæ próby ucieczki ale na razie jej umys³ by³ zbyt przyt³umiony dotychczasowymi zdarzeniami aby cokolwiek uczyniæ. Mija³y sekundy, które d³u¿y³y siê prawie w wieczno¶æ kiedy w koñcu co¶ w ¶rodku zaskoczy³o.

"Ratunku, pomocy," krzykne³a jednocze¶nie staraj±c siê z ca³ych si³ szarpn±æ maj±c nadziejê na uwolnienie siê. Zaskoczona bia³ow³osa kobieta pu¶ci³a j± na chwilê co wykorzysta³a aby podnie¶æ siê i podj±æ próbê ruszenie na o¶lep przed siebie.

"O nie. Nie uda ci siê to," wymamrota³a kiedy otrz±sne³a siê i ruszy³a za próbuj±c± uciec jej ofiar±. Ofiar±, która ponownie zawo³a³a o pomoc.

"Mam ciê," za¶mia³a siê kiedy nie d³u¿ej ni¿ po kilku chwilach znów j± chwyci³a i rzuci³a o ziemiê na co tamta ponownie krzykne³a prosz±c o ratunek.

"Mo¿esz krzyczeæ i tak nie ma nikogo w okolicy poza tob±, mn± i moj± siostr±. Odci±gne³a ciê do¶æ daleko od zabudowaæ wiêc nikt nawet ciê nie us³yszy," powiedzia³a bia³ow³osa kobieta.

W tym czasie Lilica po oddaleniu siê na znaczn± odleg³o¶æ zatrzyma³a siê i zesz³a nieco z polnej drogi zauwa¿aj±c co¶ le¿±cego niedaleko.

Ignoruj±c ponawiane co chwilê krzyki swojej ofiary zatopi³a ponownie k³y w jej szyji i zacze³a bez po¶piechu piæ krew.

---

Elfman wraca³ z zadania do gildii jedn± z mniej uczêszczanych dróg kiedy gdzie¶ z mroków nocy us³ysza³ co¶ brzmi±ce jak wo³anie. Zatrzymawszy siê nas³uchiwa³ aby po chwili ponownie us³yszeæ czyje¶ wo³anie o pomoc. Pomimo pó¼nej pory i daj±cego siê w znaki znu¿enia na skrzy¿owaniu dróg, do którego siê zbli¿y³ skrêci³ w kierunku sk±d s³ysza³ g³os kobiety.

'Kto¶ siê zbli¿a?' Karen obróci³a nieznacznie g³owê wci±¿ siedz±c pochylona nad czym¶ le¿±cym na ziemi. Z przeciwnego kierunku ni¿ znajdowa³a siê jej siostra zacze³y dochodziæ j± odg³osy kroków, które powoli przy¶piesza³y. 'Mog³a chocia¿ uciszyæ swoj± ofiarê,' westchne³a ciê¿ko i powoli wsta³a.

Po kolejnym z krzyków przy¶pieszy³ kroku niemal zaczynaj±c biegn±æ. Zajêty prób± dotarcia jak najszybciej do wo³aj±cej o pomoc poruszaj±c siê po drodze min±³ nie zwracaj±c uwagê na czê¶ciowo zakryt± pobliskimi krzakami zielonow³os± m³od± kobietê.

'G³upiec,' pomy¶la³a widz±c jak bia³ow³osy mê¿czyzna przemkn±³ po drodze nawyra¼niej zbyt zajêty dobiegaj±cymi z niedaleka krzykami aby zwróciæ na ni± uwagê. 'Mimo to chyba warto sprawdziæ czy bêdzie potrzebowa³a mojej pomocy.'

Kiedy wysz³a na drogê Strauss prawie dotar³ na miejsce gdzie znajdowa³a siê pozosta³a dwójka kobiet. Widz±c jak bia³ow³osa zdawa³a siê pochylaæ nad drug± postanowi³ jako¶ zareagowaæ chwytaj±c j± za ramiê.

Prze³ykaj±c kolejny ³yk krwi w koñcu us³ysza³a zbli¿aj±c± siê do niej osobê. Na pocz±tku wzie³a j± za Karen jednak chwilê potem kto¶ chwyci³ i poci±gn±³ na co zareagowa³a puszczaj±c swoj± ofiarê. Bez chwili przerwy odwróci³a siê i wyprowadzi³a silny cios piê¶ci±, który sprawi³, ¿e osobnik który jej przerwa³ lekko zgi±³ siê.

Korzystaj±c z tego zamieszania os³abiona i nieco jeszcze krwiawi±ca kobieta, któr± bia³ow³osa pu¶ci³a powoli wsta³a.

"Proszê pomó¿ mi. Ona.. ona wypija³a moj± krew," niemal wykrzycza³a w kierunku Straussa, który wyprostowywa³ siê po dopiero co otrzymamym ciosie. Kiedy spojrza³ wprost na osobê, która dopiero go uderzy³a otworzy³ z zaskoczenia oczy.

"Lisanna?"

S³ysz±c swoje imiê Vivaldi na chwilê zatrzyma³a siê.

"Elfman," wymamrota³ bezwiednie ale szybko potrz±sne³a g³ow±. "Nie mo¿esz byæ Elfmanem, którego zna³am."

"To ty?" bia³ow³osy równie¿ stan±³ nie wykonuj±c ¿adnego ruchu. Patrz±c na ni± przypomina³a do z³udzenia jego martw± siostrê jednak co¶ by³o nie tak tutaj. Nie to nawet, ¿e powinna byæ martwa ale to co w³a¶nie robi³a kiedy siê zjawi³. Po nocy napad³a na jak±¶ niewinn± osobê i co zrobi³a? Wypija³a jej krew?

"Znasz j±?" zapad³± ciszê przerwa³a kobieta spogl±daj±ca w³a¶nie w kierunku Straussa przez co umkne³a jej uwadze poruszaj±ca siê pomiêdzy pobliskimi zaro¶lami postaæ.

"Ja..." zacz±³ na co Lisanna przerwa³a mu.

"Nie znam go. Wygl±da jak kto¶ kogo kiedy¶ zna³am. I zreszt± kto ci da³ prawo odzywaæ siê. Po¿ywienie nie ma tego prawa," powiedzia³a wci±¿ trzymaj±c wzrok utkwiony w mê¿czy¼nie przed sob±.

"Opuszczasz siê siostro," po chwili doszed³ j± g³os Lilicy. Spogl±daj±c przez ramiê za siebie zobaczy³a zielonow³os± przeklêt± trzymaj±c± pewnie os³abion± ubytkiem krwi kobietê.

"Spróbuj krzykn±æ lub wydaæ jaki¶ g³os a nie rêczê co z tob± zrobiê," powiedzia³a powa¿nym g³osem i na potwierdzenie poprawi³a swój uchwyt sprawiaj±c, ¿e trzymana kobieta wyda³a jêk.

"Zrób co¶ z ni±," powiedzia³a Karen i pu¶ci³a trzyman± kobietê a nastêpnie pchne³a w kierunku Lisanny, która niemal w mgnieniu oka pojawi³a siê przed ni± i chwyci³a.

"Faktycznie nie nada mi siê na nic ju¿. A mia³am zamiar pu¶ciæ j± wolno," beznamiêtnie stwierdzi³a Vivaldi i przesune³a jedn± z d³oni na ty³ g³owy trzymanej.

"Nie," zdo³a³ krzykn±æ Elfman kiedy zauwa¿y³ ten ruch jednak by³o za pó¼no. Jednym p³ynnym ruchem rêki Lisanna skrêci³a kark trzymanej osoby i pu¶ci³a bez³adne cia³o, które z lekkim ha³asem pad³o na ziemiê.

"Kim jeste¶?" wymamrota³ wci±¿ staraj±c siê otrz±sn±æ z szoku jak na jego oczach osoba wygl±daj±ca jak jego zmar³a siostra zabi³a z zimn± krwi± niewinn± osobê.

"Zmu¶ mnie do odpowiedzi," odpowiedzia³a i doda³a spogl±daj±c w stronê Karen. "Ty te¿ mi nie pomagaj."

"Jakbym to niby planowa³a. Je¶li nie poradzisz sobie ostatnie dwa lata pracy matki by³o na pró¿no," odpar³a ca³kiem spokojnym g³osem Lilica. Oczywi¶cie rozwa¿a³a zwróciæ swojej siostrze uwagê, ¿e zabicie ofiary by³o mo¿e pochopnym ruchem ale skoro zdo³a³a ¶ci±gn±æ uwagê jednej osoby zostawienie jej ¿yw± by³o ryzykowne. "Tak wiêc postojê sobie tutaj a ty zajmij siê tym...Elfmanem czy jak go tam nazwa³a¶."

"To nie mój brat," wyra¼nie zdenerwowa³a siê Vivaldi, "tylko ty jeste¶ moj± siostr± krwi." Ponownie odwróci³a siê w jej stronê jednak Karen ju¿ gdzie¶ znikne³a. "Hmpf."

Choæ czu³ siê nieco rozdarty wewnêtrznie Elfman podj±³ ciê¿k± decyzjê, ¿e bez u¿ycia si³y nie dowie siê nic. Skupiaj±c siê zu¿y³ niemal resztki energi magicznej aby otoczyæ swoje cia³o wieloma niewielkimi p³askimi kwadratowymi p³ytkami, które zacze³y stopniowo znikaæ ods³aniaj±c jego nowy wygl±d. Najwiêksz± ró¿nic± do poprzedniego wygl±du by³a para pokrytych chityn± odnó¿y wyrastaj±cych z jego pleców. W po³owie rozdwaja³y siê na pó³ a ka¿dy z koñców posiada³ ¶redniej d³ugo¶ci ostry kolec.

"Interesuj±ca postaæ. Ja te¿ potrafiê zmieniæ kszta³t," odpowiedzia³a niewzruszona i jej cia³o zacze³y pokrywaæ fragmenty chitynowego pancerza. Zyska³a ko³o pó³ metra dodatkowego wzrostu, w wielu miejscach wyros³y z cia³a kolce a paznokcie zmieni³y siê w ostre pazury i szpony. Jej twarz równie¿ uleg³a transformacji w odra¿aj±ce oblicze.

"Czy¿by¶ nagle straci³ ochotê do walki?" zakpi³a z niego wyci±gaj±c jedn± z d³oni i zginaj±c kilka z palców wykona³a gest zachêcaj±cy do ataku.

W czasie kiedy Lisanna i Elfman zaczeli wymieniaæ bardziej lub mniej celne ciosy, kontry i wykonywaæ uniki Karen powoli zacze³a siê zbli¿aæ w kierunku przyczajonego niedaleko Raula. Widz±c j± zacz±³ powoli przemieszczaæ siê staraj±c nie wydaæ ¿adnego niepotrzebnego d¼wiêku zdradzaj±cego jego obecno¶æ.

"I tak wyczuwam twoj± obecno¶æ wiêc mo¿esz przestaæ siê kryæ. Chcê co¶ siê spytaæ ciebie," powiedzia³a niezbyt g³o¶no jednak na tyle aby us³ysz±³ j±. Wiedzia³a, ¿e Vivaldi jest zbyt zajêta walk± aby us³ysza³a j± albo Espinosa.

"Je¶li nie poka¿esz siê po powrocie spytam siê matki czemu nas ¶ledzisz," doda³a kiedy wci±¿ nie pozostawa³ w ukryciu. Zatrzyma³a siê i przez chwilê my¶la³a kiedy przyszed³ jej do g³owy ciekawy pomys³.

"Pamiêtam, ¿e jaki¶ czas temu mi pomog³e¶ zatuszowaæ pewn± drobn± sprawê przed matk±. Mo¿e w zamian za to, ¿e nie wspomnê o zauwa¿eniu twojej obecno¶ci dzi¶ i przez resztê mojego i Lisanny zadania uznasz mój d³ug u ciebie sp³aconym?"

Przeklêty przez dlu¿sz± chwilê duma³ nad jej propozycj± zanim nie odpowiedzia³ wci±¿ pozostaj±c w ukryciu. "Niech bêdzie. I nie zapomnij znale¶æ odpowiedniej kryjówki."

"¦wit..." zamy¶li³a siê i wtedy zauwa¿y³a, ¿e straci³y w miarê du¿o czasu w tym miejscu. "Je¶li zaraz nie skoñczy walczyæ nie zd±¿ymy dotrzeæ bez utraty wiêkszo¶ci krwi do zaplanowanego postoju na czas dnia."

Obróci³a siê i szybkim krokiem ruszy³a spowrotem. Oboje magów wci±¿ by³o zajête walk± wiêc nie my¶l±c wiele b³yskawicznie znalaz³a siê za Elfmanem i celnie wymierzonym ciosem og³uszy³a go.

"Czemu?" Vivaldi wci±¿ w zmienionej chwili znalaz³a siê obok niej i chwyci³a j± nieco podnosz±c nad ziemiê. "Przerywasz mi zabawê."

"Mia³y¶my zd±¿yæ do ustalonej kryjówki przed ¶witem. Je¶liby¶ straci³a choæ trochê wiêcej krwi nie zd±¿y³yby¶my tam," zachowuj±c spokój odpowiedzia³a jej. "Chyba, ¿e chcesz zu¿yæ nieco z zapasu krwi jaki ci da³a matka..."

"¦wit...tak," powoli zaczê³a zmieniaæ kszta³t na powrót odzyskuj±c ludzk± formê. "Pora ruszaæ," powiedzia³a puszczaj±c Lilicê i id±c w kierunku le¿±cych niedaleko rzeczy.

"Czy a¿ potrzeba by³o aby¶ u¿y³a pomniejszej formy?" spyta³a kiedy ju¿ ruszy³y.

"Widzia³a¶. Sam u¿y³ magii transformuj±cej. Nie wiedzia³am, ¿e jednak mimo wszystko by³ do¶æ zmêczony aby móc mi co¶ zrobiæ," powiedzia³a ca³kiem beztrosko Lisanna na co Karen siê roze¶mia³a. "Co ciê tak rozbawi³o?"

"Spotkanie z twoim bratem," odpar³a jej zielonow³osa przeklêta.

"To nie mój brat. On... on zosta³ w Edolas," powiedzia³a z lekkim smutkiem Lisanna. "Teraz ty jeste¶ moj± siostr±."

arrow_back Previous