AFF Fiction Portal

Fairy Tail: Magiczny Ewolucjonizm

By: Ormael13
folder Misc. Non-English › Anime
Rating: Adult +
Chapters: 1
Views: 921
Reviews: 0
Recommended: 0
Currently Reading: 0
Disclaimer: Fairy Tail i wszelkie postacie tam wystêpuj±ce s± w³asno¶ci± Hiro Mashima. Nie mam ¿adnych zysków z pisania tego fanficka.

Odwo³uj±c Lodow± Apokalipsê czê¶æ 1

Fairy Tail: Magiczny Ewolucjonizm



Rozdzia³ 1: Odwo³uj±c Lodow± Apokalipsê czê¶æ 1



Gdzie¶ na zachodnim wybrze¿u Fiore roku, 27 lutego 733



Powoli zbli¿a³ siê wieczór kiedy Lilli'th dotar³a do niewielkiej w miarê zadbanej posiad³o¶ci. D³u¿sz± chwilê sprzecza³a siê z pilnuj±cym bramy starszym mê¿czyzn±, który niezbyt by³ przekonany i¿ jest star± znajom± pani domu.



"Nie powinna¶ przebywaæ wewn±trz," powiedzia³a kiedy znalaz³a siê na tarasie, "przynajmniej zanim nie zajdzie s³oñce?"



"Któ¿ to tu wtargn±³?" nieco od niechcenia odpar³a le¿±ca na le¿aku Luna, na któr± wci±¿ pada³y promienie chyl±cego siê ku zachodowi s³oñca.



"Proszê o wybaczenie milady," zacz±³ nieco zdenerwowany s³u¿±cy, który zjawi³ siê zza stoj±cej w drzwiach kobiety. "Mówi, ¿e nazywa siê Lilli'th i ma wa¿ny powód do odwiedzenia."



"Lilli'th?" Corona powoli wsta³a i utkwi³a swoje badawcze spojrzenie w drugiej kobiecie. Po chwili zwróci³a siê do stoj±cego nieruchomo mê¿czyzny. "Mo¿esz odej¶æ. Jak bedê ciê potrzebowaæ zawo³am."



"Jak rozka¿esz," odpar³ i uk³oniwszy siê, odwróci³ i znikn±³ w domu.



"Bêdziesz tak d³ugo siê mi przygl±daæ. Przecie¿ wiesz, ¿e od 'tamtego' czasu ju¿ nigdy nie odzyskam dawnego wygl±du," powoli ruszy³ przed siebie w kierunku balustrady. Po chwili obok niej stane³a pani domu.



"To fakt. Ale to cena twojej nie¶miertelno¶ci, prawda stara przyjació³ko?"



"Ty te¿ zap³aci³a¶ niema³± cenê aby przetrwaæ po koñcu tamtej wojny," Lilli'th spojrza³ na niebo.



"Bycie przeklêt± nie jest takie z³e. Przyzwyczai³aby¶ siê po pierwszym stuleciu nawet do paro dekadowych letargów. Skoro wiem ju¿, ¿e jeste¶ 't±' zabójczyni± pewnie i twoja wizyta nie jest przypadkowa, prawda?" odwróci³a siê i powoli ruszy³a ku drzwiom prowadz±cym do ¶rodka.



"Inferno, Adam, ty, ja, reszta. Dziesi±tka, która wci±¿ tu³a siê po ¶wiecie w tej czy innej postaci. Wiêc jakkolwiek bym chcia³a nie zjawi³am siê z czystej chêci pogadania ze star± znajom±. Chod¼ mo¿e kiedy¶ powinnam to zrobiæ," powoli pod±¿a³a za czerwonow³os± kobiet±.



"Mo¿e powinna¶. Czy¿by znów zbli¿a³ siê ten czas kiedy wiêkszo¶æ z nas spotka siê na niezbyt mi³ym spotkaniu po dziesiêcioleciach? Co tam z reszty ¿ywych, nie¿ywych, pó³¿ywych i w innych stanach egzystencji," za¶mia³a siê Luna maskuj±c zdenerwowanie jakie poczu³a.



"Abuelo od kilku tygodni zacz±³ byæ nadzwyczaj aktywny w s±siednim kraju," Lilli'th usiad³a na fotelu wskazanym jej przez pani± domu. "Podejrzewam, ¿e w ci±gu najbli¿szych dni odnajdzie nas Cassandra i zacznie snuæ swoje...wizje."



"Ach stara dobra May i jej przewidywania. No ale czy który¶ z 'wielkiej' trójcy samozwañczych doskona³ych zabójców zdradzili oznaki aktywno¶ci?" rzuci³a jakby od niechcenia wy¿sza z kobiet.



"Na razie jeszcze nie ale to kwestia najbli¿szych dni kiedy poka¿± siê gdzie¶ i pewnie bêdzie to blisko kogo¶ z pozosta³ej dziewi±tki," powiedzia³a wpatruj±c siê przez chwilê w siedz±c± przed ni± wysok± rudow³os± kobietê o czerwonych oczach.



"Wiêc pozostaje poczekaæ co przynios± kolejne dni."



"Kolejna potyczka," ziewne³a Lilli'th. "Mo¿e tym razem co¶ siê stanie?"



"Mo¿e. A na razie muszê co¶ przek±siæ i zdrzemn±æ ale to dopiero nad rankiem," odpar³a czerwowoka kobieta i spojrzawszy w kierunku jednych z drzwi zawo³a³a s³u¿acego.



"Milady wo³a³a?" spyta³ siê kiedy zjawi³ siê po paru minutach.



"Przynie¶ mi butelkê krwii z piwnicy a mojej towarzyszce jakie¶ jedzenie," zwróci³a siê w stronê Lilli'th. "Jakie¶ konkretne wymagania?"



"Nie jestem wybredna. Oby nie wygl±da³o lub smakowa³o paskudnie," u¶miechne³a siê br±zowoka kobieta. "Zreszt± nie jad³am tak dawno temu wiêc nie zjem du¿o. Wolê trzymaæ liniê."



"Ty i trzymanie linii? Przecie¿ zawsze mo¿esz zmieniæ cia³o na nowe, szczup³e i m³odsze. Ja ju¿ bardziej muszê dbaæ o moj± dietê i nie spo¿ywaæ starej krwii," Luna wsta³ i powoli ruszy³a ku drzwiom prowadz±cym wg³±b domu. Jej go¶æ pod±¿y³ za ni±.



4 luty



Mine³o ju¿ oko³o godziny po zmierzchu kiedy przed bram± posiad³o¶ci zjawi³a siê niska kobieta ubrana jak wie¶niaczka z zarzuconym na resztê mocno poprzecieranym p³aszczu z kapturem i wspieraj±ca siê d³ugi drewnianym kijem znacznie d³u¿szym ni¿ jej wzrost.



"Co siê sta³o babciu?" zatrzyma³ j± ros³y mê¿czyzna kiedy ona spokojnie ods³oni³a dotychczas skrywan± w cieniu kaptura twarz i spojrza³ przez chwilê wprost w jego oczy.



"Przeka¿ pani Coronie, ¿e Cassandra przyby³a," powiedzia³a tylko wci±¿ skupiaj±c swoje przenikliwe spojrzenie na nim. Poczu³ siê nieco nieswojo czuj±c co¶ dziwnego a mo¿e tylko z³owieszczego w sposobie jak na niego spojrza³a. Chod¼ wygl±da³a na do¶æ zaawansowana w wieku staruszkê jej spojrzenie nale¿a³o do osoby, która dopiero co wesz³a w dojrza³e ¿ycie.



"Tak," odpowiedzia³ i zostawi³ j± przed wej¶ciem powoli przemierzaj±c drogê miêdzy bram± a posiad³o¶ci±.



"Po¶piesz siê m³ody cz³owieku," us³ysza³ za sob± jej g³os a nastêpnie g³o¶ne stukniêcie drewnianego kija w bruk.



"Hmpf. Ten ¶wiat zaczyna schodziæ na psy," wymamrota³a pod nosem May kiedy pomimo up³yniêcia d³u¿szego czasu mê¿czyzna nie wróci³. Zaczyna³a rozwa¿aæ ju¿ nawet zignorowanie jego i dostanie siê do widzcznego w g³êbi terenu domu kiedy do bramy zbli¿a³a siê czerwonow³osa kobieta z zapalon± latarni± w d³oni.



"Luna," rzuci³a tylko Cass kiedy druga z kobiet otworzy³a nieco bramê.



"Jak zawsze mi³o ciê widzieæ Cassandro. Przyby³a¶ w celu uzupe³nienia zapasów czy...." zanim zd±¿y³a kontynuowaæ starsza kobieta przerwa³a jej.



"Zima. Nied³ugo nadejdzie zima. Wykorzysta³a¶ czas jaki ju¿ min±³ na przygotowanie siê do niej?" mówia³a id±c przed siebie nie zwracaj±c zbytnio uwagi na pod±¿aj±c± obok drug± osobê.



"Od kilku dziesiêcioleci mówisz ju¿ o nadej¶ciu zimy. Jednak wci±¿ to siê nie zdarzy³o. Na pewno nie widzisz nic ciekawszego w tych wszystkich wizjach przysz³o¶ci?" Luna odburkne³a.



"Ostatnio coraz wiêcej wizji przedstawia ten sam scenariusz. Lód, mróz, zima," bezemocjonalnie i spokojnie odpowiedzia³a May kiedy zbli¿a³y siê do drzwi wej¶ciowych.



"Je¶li mówisz o zimnie i lodzie tylko jeden z zabójców przychodzi mi na my¶l. Tobie te¿ Luno?" spyta³a stoj±ca w drzwiach kobieta.



"Adam... My¶lalam, ¿e ten jego pomys³ aby uczyniæ ca³y ¶wiat przyjaznym dla jego rodu uda³o siê nam pogrzebaæ ostatnim razem," powiedzia³a Luna.



"O nie to by³ zaledwie jeden artefakt, który zosta³ zniszczony. Ale na razie muszê napiæ siê czego bo mi zasch³o w gardle w czasie podró¿y," May zdje³a p³aszcz i powiesi³a go na wieszaku.



"Woda, wino, krew?" spyta³a siê Corona.



"Na pocz±tek krwi. Ostatni zachowan± porcjê wypi³am prawie miesi±c temu. Nie mogê prosiæ Lilli'th o pomoc. Kolejne spotkanie to kwestia dni. Ka¿de z nas musi byæ w pe³ni si³," powiedzia³a starsza kobieta zanim nie ruszy³a ku wielkim drzwiom w g³êbi holu.



"Jak chcesz," us³ysza³a zza siebie kiedy z br±zowok± kobiet± sz³y w kierunku salonu.



"Widzê, ¿e nawet ty oszczêdzasz si³y nie przebywaj±c w swojej prawdziwej postaci," skomentowa³a jej obecny wygl±d Lilli'th kiedy obie usiad³y na dwóch z trzech sof w salonie.



"Na razie nie ma zbyt wielu wodnych zabójców smoków lub bogów chodz±cych po ziemii wiêc moje mo¿liwo¶ci odm³adzania siê w ten sposób s± znacznie ograniczone. W dodatku wszyscy z nich s± w szponach Alfy Omegi. Ale ju¿ nied³ugo," May u¶miechne³a siê szeroko, "pojawi siê kilkoro zabójczyñ, które nie bêd± niewolnicami tej ¶miesznej mrocznej gildii. Szczególnia ta jedna m³oda dama bêdzie zdecydowanie interesuj±ca."



"Wiêcej zabójczyñ w tym tych wodnych. To ciekawe. Co tam jeszcze widzia³a¶ w tych wizjach?" Lilli'th rozejrza³a siê wokó³ poszukuj±c stolika. Znalawszy go wsta³ i ruszy³ ku niemu.



"Nadej¶cie potencjalnych zabójców lodowego zabójcy," powiedzia³a od niechcenia.



"Zabójców Adama? To mo¿liwe aby w obecnych czasach narodzi³ siê ktokolwiek zdolny mierzyæ z którymkolwiek z nas w mocy?"



"Wiesz co¶ wiêcej o nich? Mimo wszystko to niepokoj±ce proroctwo. Od prawie trzech stuleci nie narodzi³ siê cz³owiek zdolny zabiæ ¿adnego z nas," Luna zjawi³a siê w pokoju z kieliszkiem pe³nym czerwonego p³ynu, który poda³a Cassandrze.



"Nie za wiele. Zreszt± to nieistotne w obliczu nadci±gaj±cej zimy," powiedzia³± jakby od niechcenia najstarzej wygl±daj±ca z kobiet.



"Znów zaczynasz," westchne³a Luna i zwróci³a siê w kierunku Lilli'th. "Skoro spotka³y¶my siê tutaj w trójkê znaczy, ¿e kolejna walka rozegra siê gdzie¶ w tym kraju lub s±siednim."



"Ca³kiem mo¿liwe. Choæ zastanawia mnie co tym razem wymy¶li³ Adam. A mo¿e to Inferno zaskoczy nas tym razem. Skontaktowa³a¶ siê z lokalnymi magami?" odpar³a wodna zabójczyni.



"Mo¿e Cassy wie co¶," stwierdzi³a Corona i spojrza³a w stronê wspomnianej kobiety. "Widzia³a¶ cokolwiek w swoich wizjach na temat nadchodz±cej bitwy?"



Cassandra nie odpowiedzia³a nic znieruchomiawszy w lekko niecodziennej pozie. W d³oni na trzymany kieliszek z na wpó³ wypitym p³ynem, g³owa nieco odchylona do ty³u, lekko rozchylone usta i oczy zakryte wpatruj±ce siê gdzie¶ w dal.



"Cass?" Luna lekko dotkne³a swoj± przyjació³kê, która nie zareagowa³a.



"Chyba do¶wiadcza jednej z tych niespodziewanych wizji," stwierdzi³a Lilli'th na co czerwonow³osa kobieta wróci³a na swoj± sofê.



"Ciekawe co teraz widzi?" zamy¶li³a siê Corona.



---



Kiedy ¶wiat wokó³ May na chwilê pociemnia³ rozpozna³a znajome uczucie. Opanowa³a uczucie paniki chod¼ dalej nie lubi³a tych niespodziewanych sytuacji kiedy jej magia niespodziewanie uaktywnia³a siê. Staraj±c siê zachowaæ spokój czeka³a kiedy minie chwilowa ciemno¶æ.



Wokó³ rozci±ga³a siê niemal po horyzont równina z gdzieniegdzie rosn±cymi pojedyñczymi lub w ma³ych skupiskach wysokimi drzewami.



"Gdzie mnie rzuci³o?" na wpó³ na g³os siê zamy¶li³a May wci±¿ rozgl±daj±c siê dooko³a. Gdzie¶ niedaleko przebiega³a jaka¶ droga jednak mimo tego jak wzrokiem siêgne³a nie widzia³a ¿adnej ¿ywej duszy. Powoli id±c utwardzonym szlakiem zauwa¿y³a brak d¼wiêków zwierz±t rozlegaj±cych siê jak zwykle w takim miejscu.



'Panuje taka nienaturalna cisza,' wzdrygne³a siê czuj±c jaki¶ nieokre¶lony niepokój. Spojrza³a w niebo widz±c jak s³oñce czê¶ciowo przes³ania³y ciemne chmury. Wróciwszy do rozgl±dani siê wokó³ co jaki¶ czas kontynuowa³a wycieczkê skrajem drogi. Po jakim¶ kwadransie niebo zacze³o ciemnieæ. Spogl±daj±c zauwa¿y³a jak poprzednio nielicznie obecne ciê¿kie ciemne chmury zacze³y nadci±gaæ z pó³nocy. Przez chwilê nawet zdawa³o siê jej, ¿e w kilku z nich widzia³a co¶ wij±cego siê jakby jaka¶ masywna istota porusza³a siê wewn±trz chmury.



"W koñcu," odetchne³a z ulg± zatrzymuj±c siê na szczycie wzgórza i spogl±daj±c w dó³ zauwa¿aj±c jak±¶ niewielk± wioskê. Jej rado¶æ zmoci³ brak prawie jakiejkolwiek aktywno¶ci ludzkiej. Z ¿adnego komina nie unosi³ siê dym ani nie dochodzi³ do jej wyczulonych uchu odg³osy zwierz±t, które powinny byæ w zagrodach. Zaniepokojona ruszy³a drog± w dó³ wprost do wioski.



"Co tu siê dzieje?" zamy¶li³a siê przechadzaj±c siê g³own± ulic± kiedy z oddali nadszed³ odg³os podobny do uderzenia gromu. Spogl±daj±c w tamtym kierunku dojrza³a jak gdzie¶ na horyzoncie szczeln± pokrywê chmur rozerwa³ szeroki strumieñ ¶wiat³a ³±cz±cy niebo z ziemi±. Chwilê potem us³ysza³a kolejny grzmot z innego kierunku. Spogl±daj±c w tamtym kierunku zobaczy³a kolejny potê¿ny snop ¶wiat³a rozrywaj±cy chmury.



"Magia?" lekko zdziwi³a siê kiedy po kolejnym grzmocie i snopie ¶wiat³a z kierunku gdzie siê pojawi³a siê niewidzialna fala, która rzuci³a ni± o ¶cianê pobliskiego budynku. Fala, która by³a przesycona surow± magiczn± energi± ¿ywio³ów. Kiedy¶ ju¿ w przeb³yskach widzia³a podobne zjawisko wiêc wstaj±c próbowa³a sobie przypomnieæ gdzie i co to by³o.



Jedynie zdo³a³a przywo³aæ wspomnienia wizji olbrzymiej wie¿y na niewielkiej wyspie, w któr± z niebios uderzy³ potê¿ny snop ¶wiat³a niszcz±c w mgnieniu oka zewnêtrzn± warstwê budowli zostawiaj±c tylko olbrzymi± lakrimê, która wch³one³a ca³± energiê ataku z niebios.



"Magia, która pozwala atakowaæ z nieba cele na powierzchni ziemi. Magia, która zostawia tylko wypalon± ziemiê," zacze³a masowaæ obola³y po uderzeniu bark. "Czy to ta sama magia?"



Jakby w odpowiedzi pokrywê chmur przebi³ kolejny snop ¶wiat³a trafiaj±c gdzie¶ za kolejnym wzgórzem gdzie prowadzi³a droga, któr± dotychczas sz³a po opuszczeniu wioski. Po d³u¿szej chwili nad grzbietem wzniesienia pojawi³ siê ob³ok przypominaj±cy olbrzymi grzyb i rozszed³ odg³os towarzysz±cy eksplozji. Zaraz po tym nad wzgórem przetoczy³a siê fala energii magicznej.



"Lód?" z lekkim niedowierzaniem powiedzia³a May widz±c jak ziemia, nad któr± przesz³a fala pokrywa³a siê natychmiast warstw± lodu. Spogl±daj±c w bok zauwa¿y³a niedomkniête drzwi pobliskiego budynku. Szybko znalaz³a siê tam i w momencie kiedy fala dotar³a do wioski zatrzasne³a za sob± drzwi.



'G³upia,' skarci³a siê w my¶lach przypominaj±c, ¿e jest to tylko wizja i jej nic nie sta³o by siê jej prawdziwemu cia³u, nad którym teraz czuwa³y Luna lub Lilli'th. Przez chwilê nas³uchiwa³a ale nie us³ysza³a ¿adnego dodatkowego wybuchu. Powoli podesz³a i otworzy³a drzwi.



'Czy to kolejna wizja Zimy?' my¶la³a przechadzaj±c siê po ulicy skutej lodem wioski. Siêgne³a do twarzy czuj±c co¶ zimnego i wilgotnego na policzku.



"¦nieg?" spojrza³a w górê widz±c jak z ciemnych chmur, które zalega³y nad ni± zacz±³ padaæ obfity bia³y puch. Mimo, ¿e nie mine³o du¿o czasu gdzieniegdzie zacze³y siê ju¿ tworzyæ zaspy. ¦nieg te¿ ostrzeg³ j± o zbli¿aj±cej siê grupie istot, pod których stopami skrzypia³.



'To ludzie?' zamy¶li³a siê siedz±c schowana w budynku i wygl±daj±c przez lekko uchylone drzwi na ulicê, na której zatrzyma³a siê grupa ludzi i zacze³a siê rozgl±daæ wokó³.



"Co¶ siê sta³o kapitanie?" spyta³ siê niski mê¿czyzna.



"Zdawa³o mi siê, ¿e s³ysza³em czyje¶ kroki gdzie¶ tutaj," dowódca skierowa³ jedn± z d³oni w kierunku budynku obok tego w którym siê ukrywa³a Cassandra i wykona³ niewielki ³uk ni± w powietrzu kiedy wokó³ jego cia³a pojawi³a siê magiczna aura.



"Zamachniêcie Ogonem Lodowego Smoka," fala lodu bez problemu rozcie³a na pó³ budynek.



"Zdawa³ siê wam szeregowy," postawny mê¿czyzna skarci³ podw³adnego i wyda³ rozkaz ruszenia dalej. Dopiero kiedy oddalili siê do¶æ daleko May zaryzykowa³a poruszenie siê.



"Nie to nie by³ cz³owiek. Wygl±da³ jak jeden ale ta magia i ta aura. Czy¿by lodowe smoki postanowi³y bez opanowania uczyæ swojej magii kogo popadnie nawet nie-ludzi?" zamy¶li³a siê wychodz±c na drogê. Grupa dawno ju¿ oddali³a siê w kierunku sk±d przysz³a.



W czasie kiedy rozmy¶la³a co dalej siê stanie znów otoczy³a j± ciemno¶æ.



'Kolejna czê¶æ wizji czy ju¿ koniec?' czasami miewa³a wizje sk³adaj±ce siê z wiêcej ni¿ jednej czê¶ci jednak zawsze mia³o do¶æ apokaliptyczn± tre¶æ. Wzdrygne³a siê obawiaj±c siê, ¿e teraz bêdzie podobnie. Znalaz³a siê w jakim¶ pomieszczeniu i tym razem nie mia³a materialnej postaci bêd±c niczym wiêcej ni¿ niematerialn± zjaw±.



"Jak przebiega magiczny terraforming?" Adam spyta³ patrz±c w stronê jednego z pozosta³ych magów obecnych w pomieszczeniu.



"Na razie prawie zgodnie z teoretycznymi wyliczeniami," odpowiedzia³ mu mê¿czyzna.



"Co to znaczy 'prawie'?" oczy lodowego zabójcy zap³one³y czerwieni±.



"Mój kolega chce powiedzieæ, ¿e tempo rozszerzania siê pokrywy lodowej jest jakie¶ dziesiêæ procent wolniejsze ni¿ wynika³oby z obliczeñ," powiedzia³ szybko drugi z mê¿czyzn.



"Tak. Dotychczas nie sprawdzali¶my efektywno¶ci efekty domina ani tym bardziej wp³ywu odpalenia Etherionu na tempo terraformingu. Mo¿e... mo¿e przyjeli¶my zbyt optymistyczne warto¶ci teoretyczne," prze³kn±³ ¶linê oczekuj±c na reakcjê szefa.



Adam wsta³ i podszed³ do ekranu, na którym wy¶wietlana by³a mapa ¶wiata. Na terenie jednego z zachodnich krajów w kilku miejscach by³y na bie¿±co aktualizowane rozrastaj±ce siê bia³e obszary.



"Wczoraj kolebka technomagii i postêpu w dziedzinie odkrywania nowych zastosowaæ magii a dzi¶ Caelum powoli zmienia siê w lodowe pustkowie," Kruk roze¶mia³ siê demonicznie na co pozostali obecni równie¿ roze¶miali siê nie chc±c wzbudziæ jego gniewu.



"Za ile czasu zgodnie z obecnymi danymi terraforming Caelum dobiegnie koñca?" nagle przestawszy siê ¶miaæ Adam spojrza³ na jednego z pozosta³ych magów.



"Plan przewidywa³ zakoñczenie w ci±gu sze¶ciu godzin jednak obecnie szacowany czas to dwana¶cie godzin," szybko odpowiedzia³ wysoki mê¿czyzna.



"A co z Rad± Magii? Ju¿ zd±¿yli siê zorientowaæ w obecnej sytuacji?" spojrza³ na wysokiego szczup³ego maga, który zanim zacz±³ odpowiadaæ poprawi³ monokl.



"Na razie próbuj± zebraæ dane na temat zmian obecnie zachodz±cych w Caleum. I wyt³umaczenie czemu zarejestrowano wiêcej ni¿ jeden atak odpowiadaj±cy wzorowi ataku Etheriona," powoli mówi³ z nieukrywan± satysfakcj±. "Reszta magicznego ¶wiata na pewno bêdzie ¿±daæ wyja¶nieñ sk±d pojawi³y siê inne magiczne satelity z atakiem identycznym do Etherionu. Prawdopodobnie konsekwencje dla rady bêd± bardziej dotkliwe ni¿ te po próbie zniszczenia jedynej skoñczonej wie¿y systemu R niedaleko wybrze¿y Bosco i Fiore pare lat temu."



"Widzê, ¿e pomijaj±c opó¼nienia w terraformingu id± zgodnie z twoim planem," roze¶mia³ siê wysoki mê¿czyzna, który w³a¶nie wszed³ do pokoju.



"Ao bracie," Adam podszed³ i u¶ciska³ siê z nim. "Spójrz jak na twoich oczach rodzi siê nowy ¶wiatowy porz±dek. Oracion Seis zniszczeni przez legalne gildie, Grimore Heart tak¿e a Tartarus wci±¿ próbuj± wprowadziæ porz±dek jakiego by chcia³ Zeref. Ale kiedy w koñcu przyst±pi± do tego my ju¿ dawno bêdziemy panami tego ¶wiata."



"Zeref. Ach te stare dobre czasy i ten ignorant Acknologia uwiedziony obietnicami zostania smoczym królem," ironicznie roze¶mia³ siê Ao. "Ale pamiêtaj, ¿e to ja jestem szefem tutaj i nie przyzwyczajaj siê do takiego pomiatania moimi podw³adnymi."



"Wci±¿ nasze cele w wiêkszo¶ci pokrywaj± siê," Adam odwróci³ siê w kierunku ekranu, "wiêc nie widzê ¿adnego konfliku."



"Gdyby kto¶ z Tartarusa siê zjawi³ pamiêtajcie, ¿e zupe³nie nic nie wiemy o tym nieszczê¶liwym wypadku ani tym bardziej jeste¶my zamieszani w to," rozkazuj±cym g³osem powiedzia³ do zgromadzonych w pomieszczeniu Ao. "Przeka¿cie to wszystkim cz³onkom gildii."



"Mistrzu," jeden z magów podszed³ do Ao. "W³a¶nie próbuj± siê z nami skontaktowaæ."



"Witam," na ekranie pojawi³a siê twarz Silvera. "Co¶ siê dzieje w Caleum. Wiecie cokolwiek na ten temat mo¿e tak c±³kiem przypadkiem?"



"Oczywi¶cie, ¿e nie," wtr±ci³ siê Adam na co mê¿czyzna na ekranie lekko skrzywi³ siê.



"Kruk. A¿ tu ciê przywia³o? Zreszt± niewa¿ne. Chcia³em tylko powiadomiæ, ¿e udajê siê do Caleum zobaczyæ to z bliska i je¶li spotkam kogokolwiek z was zabijê."



"W takim razie musimy wstrzymaæ siê z wys³aniem grupy badaj±cej tamtejszy magiczny fenomen," z udawan± uprzejmo¶ci± i zmartwieniem powiedzia³ Ao.



"Pozdrów ode mnie Kyoukê," doda³ lodowy zabójca zanim Silver nie roz³±czy³ siê.



"Kyouka?" Ao uniós³ jedn± z brwi.



"Interesuj±ca demonica. Spêdzili¶my nieco czasu i by³ on bardzo 'owocny' dla mnie," u¶miechn±³ siê tajemniczo Kruk zanim nie opu¶ci³ pomieszczenie.



"Informujcie mnie o postêpach terraformingu," wyda³ prosty rozkaz Ao i doda³ zaraz. "I ¶ci±gnijcie wszystkie grupy wys³ane na teren obecny terraformingiem. Nie ¿yczê sobie aby Silver ani nikt z jego towarzyszy znalaz³ ¶lady naszej obecno¶ci lub ingerecji tam."



Wszyscy obecni w pomieszczeniu w kilka minut rozeszli siê zostawiaj±c Cassandrê sam±. Zamy¶lona nad scen±, która siê rozegra³a nie zwróci³a uwagi na otaczaj±c± j± znów ciemno¶æ.